Urazu 28-letni prawy obrońca nabawił się na początku spotkania. Wydawało się, że nie będzie w stanie kontynuować gry. Trener Marcin Brosz po meczu mówił jednak, że Grek za żadną cenę nie chciał opuścić murawy. Opłaciło się, bo to on zadał decydujący cios, zapewniając górniczej jedenastce trzy bezcenne punkty. - Bramka jest oczywiście ważna i bardzo się z niej cieszę. Nigdzie takiego bramkowego debiutu nie zaliczyłem, ale najważniejsze, że wygraliśmy tak ważne dla nas spotkanie. Gratulacje dla wszystkich kolegów. Co do gola... W ten sposób ofensywnie podchodzę do przodu do wielu akcji w meczu. Uderzyłem dobrze, no i weszło. Jeszcze istotniejsze było to, że mimo niekorzystnego wyniku byliśmy się w stanie podnieść, a potem, mimo straty bramki na 2-2, potrafiliśmy zadać ten decydujący cios - komentował. Na zapoznanie się z nowym otoczeniem nie miał wiele czasu. Do Zabrza, razem z kolegą z AEK Ateny, także zakontraktowanym przez Górnika napastnikiem Giorgiosem Giakoumakisem, przyleciał w poniedziałek tydzień temu. - W dni meczu z Lechem trenowaliśmy z drugim zespołem. Potem, po powrocie pierwszej drużyny, trenowaliśmy już normalnie, no i mecz. Czy byłem zaskoczony, że zagram od razu od początku? Jesteśmy zawodowymi piłkarzami i musimy być przygotowani na wszystko, na każdą sytuację - podkreśla. W Zabrzu najbardziej zaskoczyło go to, co wydarzyło się po meczu. Jak to zwykle przy okazji spotkań na Stadionie im. Ernesta Pohla, kibic numer 1 Górnika Stanisław Sętkowski najlepszemu zawodnikowi meczu, w tym wypadku Stavrosovi Vasilantonopoulosowi, wręczył dorodnego koguta. Grek, jak sam przyznaje, nie bardzo wiedział, co zrobić i jak się zachować. - Pierwszy raz w karierze spotkałem się z taką sytuacją. OK, w Grecji spotykamy się, jemy razem, ale żeby otrzymać żywego koguta? To dziwne i zabawne dla mnie - komentował po spotkaniu z uśmiechem. Michał Zichlarz, Zabrze Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy