<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-ekstraklasa-2015-2016-final-grupa-spadkowa,cid,3,rid,2571,gid,779,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - sprawdź sytuację w grupie spadkowej</a> Jedna wygrana w dziewięciu meczach to nie powód do dumy dla żadnego trenera. W ten sposób Jan Żurek przywitał się z kibicami w Zabrzu. Górnik znajduje się na dnie tabeli i potrzebuje punktów natychmiast, jeśli marzy o utrzymaniu. Piłkarze doskonale zdają sobie z tego sprawę i do meczu ze Śląskiem Wrocław podeszli bardzo ambitnie. Mimo że Żurek ustawił ich dość defensywnie, to tym razem taktyka okazała się trafiona. Jeśli w trzech ostatnich spotkaniach sezonu zabrzanie podejdą do meczów z takim zaangażowaniem, mogą jeszcze uratować Ekstraklasę. Tym bardziej, że kalendarz może im w tym pomóc. W następnej kolejce jadą do Łęcznej, a w dwóch ostatnich spotkaniach zmierzą się z Koroną Kielce i Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Nawet dziewięć punktów w tych meczach to zupełnie realna możliwość. Najpierw jednak piłkarze Żurka musieli pokonać Śląska Wrocław. I zadanie wykonali, choć zwycięstwo rodziło się w bólach. Gdy w 14. minucie do siatki trafił Armin Czerimagić - najlepszy wiosną zawodnik Górnika - wydawało się, że wszystko pójdzie jak z płatka. Śląsk jednak nie zamierzał odpuszczać. Jeszcze w pierwszej części z dystansu próbował Mariusz Pawelec, ale jego strzał został zablokowany. Kilka razy dokładnie dośrodkował też Tom Hateley, ale obrońcy Górnika wybijali piłkę. Już po zmianie stron Śląsk podkręcił tempo. Na początku drugiej połowy Ryota Morioka uderzał z dystansu, ale piłka minęła bramkę o kilka centymetrów. Zabrzanie ograniczali się do rozbijania ataków rywali i bronili skromnej zaliczki. Nie przebierali też w środkach, bo po jednym z ostrych starć z boiska musiał na chwilę zejść Lasza Dwali. Gruzin rozciął łuk brwiowy i musiał być opatrywany. Jego koledzy nie zwalniali tempa. Po rzucie rożnym dobrą okazję miał Robert Pich, ale niedokładnie uderzał głową. Pokazywał się też Bence Mervo, ale rzadko dochodziły do niego piłku. Zabrzanie natomiast totalnie skupili się na defensywie. Trener Żurek ściągnął z boiska Jose Kante - jedynego napastnika, a w jego miejsce wprowadził pomocnika Sebastiana Stebleckiego. Sygnał był jasny - Górnik miał bronić jednobramkowej zaliczki. Jedna akcja Śląska Wrocław wystarczyła, by wprowadzony chwilę wcześniej Kamil Biliński dał gościom bramkę. Napastnik uderzył mocno i precyzyjnie i było 1-1. Wydawało się, że Górnik jest już pogrzebany. Wcześniejsze decyzje Żurka sprawiły, że w ofensywie zabrzanie nie mieli kim straszyć. Dość powiedzieć, że najaktywniejszym graczem był... Ken Kallaste, który zimą przychodził do klubu jako obrońca. Kibice już wychodzili ze stadionu, gdy zerwał się Steblecki. Były pomocnik Cracovii bez pardonu wpadł w pole karne i trafił na 2-1! Był to doliczony czas gry i jego gol zapewnił gospodarzom zwycięstwo. Dzięki wygranej zabrzanie mają 20 punktów i uciekli ze strefy spadkowej. Być może tylko na chwilę, bo jeśli Podbeskidzie Bielsko-Biała zapunktuje w Białymstoku w spotkaniu z Jagiellonią, to znów Górnik będzie przedostatni. Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 2-1 (1-0) Bramki: 1-0 Armin Czerimagić (17.) 1-1 Kamil Biliński (84.) 2-1 Sebastian Steblecki (90+1.) Górnik Zabrze: Grzegorz Kasprzik - Szymon Matuszek, Adam Danch, Bartosz Kopacz, Marcis Oss, Ken Kallaste - Roman Gergel (76. Aleksander Kwiek), Mariusz Przybylski, Rafał Kurzawa (89. Szymon Skrzypczak), Armin Czerimagić - Jose Kante Martinez (67. Sebastian Steblecki). Śląsk Wrocław: Mateusz Abramowicz - Dudu Paraiba (64. Kamil Dankowski), Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Lasza Dwali - Peter Grajciar (69. Andras Gosztonyi), Tom Hateley, Ryota Morioka, Tomasz Hołota (77. Kamil Biliński), Robert Pich - Bence Mervo. Żółta kartka - Górnik Zabrze: Rafał Kurzawa, Armin Czerimagić, Aleksander Kwiek, Sebastian Steblecki. Śląsk Wrocław: Robert Pich. Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów 13 576. Po meczu powiedzieli: Mariusz Rumak (trener Śląska): "Myślę, że pierwsza połowa nie wyglądała dobrze w naszym wykonaniu. Nie tak powinniśmy grać. W drugiej poprawiliśmy organizację gry, udało się nam strzelić gola. Pewnie zabrakło doświadczenia, by wywieźć remis z tego trudnego terenu. Czasami trzeba przegrać, żeby później wygrać w następnym spotkaniu i mam nadzieję, że moi piłkarze tak zareagują". Jan Żurek (trener Górnika): "Działo się w tym meczu naprawdę dużo, były emocje. Kiedy Kamil Biliński doprowadził do wyrównania, to mnie zamurowało. A potem, po strzale Sebastiana Stebleckiego, zastanawiałem się kiedy wreszcie piłka wpadnie do siatki. Graliśmy do końca, tak jak zapowiadaliśmy. Powiodło się nam, wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy. Po meczu nasza szatnia eksplodowała. Dziękuję kibicom za doping i wsparcie w tym bardzo ważnym dla nas meczu. Bardzo fajnie patrzy się dziś na tabelę. Będziemy kibicować Śląskowi, żeby wygrał mecze z naszymi rywalami. Prowadząc nastawiliśmy się na kontry, ale żadna nam dziś nie wychodziła. W końcówce graliśmy trzema napastnikami, Steblecki strzelił bardzo istotną bramkę, dającą nam trzy punkty".