Sebastian Steblecki z Górnika Zabrze to kolejny młody, zdolny polski piłkarz, któremu nie udał się podbój Zachodu. Wychowanek Cracovii po półtorarocznej przygodzie w Holandii (SC Cambuur) wrócił do Polski. Teraz chce zabrzanom pomóc w walce o utrzymanie w Ekstraklasie. Jego szansę na występy w wyjściowym składzie rosną tym bardziej, że kontuzjowani są Roman Gergel i Erik Grendel. Na razie Steblecki przyczynił się <a href="http://sport.interia.pl/klub-wisla-krakow/news-wisla-krakow-gornik-zabrze-1-2-w-meczu-towarzyskim,nId,2140927">do zwycięstwa zabrzan nad Wisłą w ostatnim sprawdzianie przed ligą, notując asystę przy golu Aleksandra Kwieka.</a> Traf sprawił, że w pierwszej batalii o punkty w 2016 roku Górnik zagra właśnie przeciw Cracovii.- Będzie to dla mnie szczególny mecz, bo po raz pierwszy po niemal dwóch latach wracam na ul. Kałuży i zagram przeciw swemu byłemu klubowi. Cracovia zawsze w moim sercu będzie na pierwszym miejscu, ale tak się często toczą piłkarskie losy. W piłce nie ma sentymentów. Jeśli dostanę szansę, będę skoncentrowany i zrobię wszystko, aby Górnik odniósł zwycięstwo - zapowiada Sebastian Steblecki.- Każdy kto wyjeżdża za granicę nie podchodzi do tego w ten sposób: "Pojadę, zarobię i wrócę za pół roku". Każdy ma nadzieje i ambicje. Trenuje ostro, daje z siebie wszystko, żeby się przebić. Ja uważam, że gdy dostawałem szanse, w moim odczuciu potrafiłem je wykorzystać, ale to kwestia trenera i innych ludzi pracujących w klubie. - Nie dostawałem szansy na regularną grę, potrzebowałem jej, tęskniłem za grą. Gdy pojawiła się oferta z Górnika, postanowiłem z niej skorzystać - opowiada.Z naszych informacji wynika, że Sebastian w Camburze miał dziwną sytuację: w tygodniu trenował w podstawowym składzie, a gdy przyszło ogłoszenie "jedenastki" na mecz, on z niej wypadał.- Historie są różne. Można by opowiadać i opowiadać, a ja nie chcę się tym denerwować. Ujmijmy to tak: nie przebiłem się sportowo. Teraz jestem w Górniku, w drużynie, której jestem potrzebny i taki też się czuję. Dostaje szansę, żeby się pokazać. Mam nadzieję, że pomogę zespołowi - dodaje Sebastian. Steblecki nie chce się zgodzić z tezą, że on, jego koledzy i trenerzy Górnika, to strażacy, którzy usiłują zgasić pożar, jakim jest zagrożenie klubu z Zabrza degradacją do I ligi.- Takie pytanie musiałby pan zadać wszystkim zawodnikom z całej ligi. Biorąc pod uwagę tabelę, wiele ekip jest zagrożonych spadkiem, a różnice punktowe są niewielkie. Na przykład Wisła ma tylko dwa punkty i dwa miejsca przewagi nad nami. To jest tylko jeden mecz i można to odrobić - uważa piłkarz. Michał Białoński