Mecz na Stadionie im. Ernesta Pohla miał kilku bohaterów. Jednym z nich w ekipie gospodarzy był Martin Chudy. Bramkarz "Górników" w pierwszej połowie, przy prowadzeniu Stali 1-0, w efektowny sposób wybronił pikę po strzale z rzutu karnego w wykonaniu Macieja Domańskiego, który wcześniej w bieżącym sezonie nie mylił się z jedenastki, raz trafiając z Piastem Gliwice, a dwa razy z Legią Warszawa. Kolejnym bohaterem Górnika był wspomniany Piotra Krawczyk, który celnym uderzeniem w samej końcówce zapewnił zabrzanom pierwsze zwycięstwo od 7 grudnia. Nie byłoby jednak takiej radości miejscowych, gdyby nie wcześniejszy, wyrównujący gol zdobyty po uderzeniu głową przez Przemysława Wiśniewskiego. - Po słabej pierwszej połowie na drugą wyszliśmy zmobilizowani. Trener podpowiedział co zrobić, co zmienić i to wykonywaliśmy. Zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry i już w samej końcówce z akcji. Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa, bo było nam ono bardzo potrzebne - mówi w rozmowie z klubowymi mediami "Wiśnia". Jak podała strona GórnikZabrzeStats, trafienie środkowego obrońcy było bramką numer 1700 w Ekstraklasie zdobytą przez zabrzan na swoim stadionie. - Cieszę się, że ją zdobyłem, a przede wszystkim z trzech punktów - podkreśla 22-letni defensor. Z wygranej "Górnicy" nie mogą się jednak długo cieszyć, bo już trzeba myśleć o kolejnej ligowej grze. Nie będzie to łatwe spotkanie, bo czwarty obecnie zespół Ekstraklasy gra teraz na wyjeździe z Lechią Gdańsk, która przecież w sobotę odprawiła z kwitkiem faworyzowany Raków Częstochowa. - Mam nadzieję, że ta wygrana ze Stalą doda nam skrzydeł, że teraz pójdziemy za ciosem, tak jak to było wcześniej i że pokażemy, że wróciliśmy do gry z powrotem - mówi Przemysław Wiśniewski. Mecz Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze w najbliższą sobotę o godzinie 20.00. Michał Zichlarz