Z górniczym klubem związany jest od ponad ćwierć wieku. Kapelanem klubu został w 1994 roku jako młody wtedy duszpasterz. Trenerem drużyny był wtedy nie kto inny, jak sam Hubert Kostka. Bogdan Reder pełni tę funkcję do dziś i jak mówi "wziął ślub z Górnikiem na dobre i na złe". Wiele lat był proboszczem w Bielszowicach, potem w Wilczej, a od kilku lat służy wiernym w Olzie, w miejscowości z powiatu wodzisławskiego. Stara się być na każdym meczu jedenastki z Zabrza, jeździ też za "swoim" klubem na wyjazdy. - W tym roku nie byłem jedynie na meczu z Pogonią, bo akurat miałem wielkopostne rekolekcje. Byłem za to na dwóch wyjazdach, bo pojechałem i do Kielc i do Wrocławia. Jechałem z prezesem Czernikiem i panem Staszkiem Oślizło. Dzięki życzliwości ludzi z klubu mogę jeździć też na te wyjazdowe mecze - mówi. Jakie ma przesłanie do piłkarzy, którzy póki co trenują w swoich domach czy mieszkaniach i czekają, kiedy będą mogli wrócić na piłkarskie boiska? - Przede wszystkim to, że wyjdziemy z tego może poharatani, ale mocniejsi. Nie można się poddawać. Takie momenty w życiu się zdarzają, że jest trudno, że nie jest łatwo. Akurat za nami Wielki Czwartek i Wielki Piątek. To krzyż, trud, cierpienie Chrystusa. Każdy z nas w życiu przeżywa swoje radości, jak i cierpienia. Widzimy, jak teraz wielu jest trudno, nie tylko u nas, ale w krajach, gdzie piłka stoi na wysokim poziomie, jak Hiszpania, Włochy, Francja czy Wielka Brytania. Wszystko zamarło, służba medyczna w Polsce i w wielu krajach robi co może i ma pełne ręce pracy. Nie można się jednak zamartwiać, a trzeba żyć nadzieją i powierzać wszystko Panu Bogu. Wiem, że jest to trudne. Sam chciałbym pojechać na mecz, usiąść na trybunach... Z kolei idąc do kościoła jako ksiądz chciałbym, żeby byli wierni, a kościół jest pusty i odprawiam mszę w pustej świątyni. Przy tej okazji chciałbym pozdrowić piłkarz nie tylko Górnika, ale i wszystkich innych klubów. Obojętnie jak by się ten sezon skończył czy nie, jak długo to będzie trwało, to jak podkreślam, myślę, że wyjdziemy z tego mocniejsi - podkreśla ks. Reder. Michał Zichlarz