26-letni piłkarz, który pochodzi z Jastrzębia-Zdroju, futbolowego abecadła uczył się w Wodzisławskiej Szkole Piłkarskiej. W tej samej, gdzie zaczynali Kamil Glik, Kamil Wilczek czy Krzysztof Król. Wszyscy grali zresztą w jednym zespole. Potem, jak wielu chłopaków z WSP, wyjechał do Hiszpanii. Najpierw grał w czwartoligowym klubie UD Horadada, a potem sensacyjnie, w lutym 2007 roku z Królem i Glikiem, podpisał kontrakt z Realem Madryt. W ekipie "Królewskich" razem z Glikiem występował trzecim zespole. Uchodził za wielki talent, a pozytywnie wypowiadał się o nim wielokrotny reprezentant Hiszpanii i gwiazda Realu w w latach 80. i 90. Michel, który w klubie z Madrytu odpowiadał wtedy za szkolenie młodzieży. 66-krotny reprezentant Hiszpanii w jednym z wywiadów podkreślał, że z trójki młodych Polaków w Realu, Matuszek był najbardziej kompletnym graczem. - Uważam, że gdyby dostał szansę, mógłby odnieść sukces - mówił Michel. Przygoda Matuszka z Realem trwała 1,5 roku. Potem razem z Glikiem i Królem wrócił do Polski. Najpierw grał w Jagiellonii, a potem w Piaście. Swój ostatni mecz w Ekstraklasie rozegrał w maju 2010 roku. Potem występował w I lidze. Już rok temu miał wrócić do Ekstraklasy. Do Cracovii chciał go ściągnąć Robert Podoliński, który świetnie znał Matuszka z okresu wspólnej pracy w Dolcanie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, bo młody trener stracił pracę. Teraz trener Podoliński ponownie chciał ściągnąć Matuszka. - Z trenerem Podolińskim rozmawiałem od połowy rundy. Temat mojej gry w Podbeskidziu był na dobrej drodze. W grudniu do wszystkiego włączył się jednak trener Ojrzyński i Górnik. I jedna i druga strona wiedziała, że są propozycje z obu klubów. Nie mogłoby być zresztą inaczej, bo przecież i trener Ojrzyński i trener Podoliński, to dobrze przyjaciele. Nie powiem, ja na tym skorzystałem. Ostatecznie wybrałem Górnika, bo częściej wydzwaniali i byli bardziej przekonujący. Co do Podbeskidzia, to wiem, że mają problemy na linii właściciel klubu, czyli miasto i Murapol. Sytuacja nie jest tam do końca jasna. Wyjaśniłem sobie wszystko z trenerem Podolińskim, którego bardzo cenię i który bardzo mi pomógł. Cieszę się, że nie jest na mnie zły - tłumaczy Matuszek kulisy swojego transferu do Zabrza. Na grę w Górniku namawiał go też obecny trener Dolcanu Dariusz Dżwigała. - W klubie z Zabrza spędził swoje najlepsze lata, jako piłkarz. Teraz gra tam jego syn. Wiem, że nie ma teraz żadnych zaległości i na dodatek, za kilka miesięcy na trybunach będzie zasiadało prawie 25 tysięcy kibiców. To działa na wyobraźnię. Poza tym wracam do domu na Śląsk. To ważne i dla mnie i chyba dla klubu, który też chce stawiać na graczy z regionu - podkreśla Matuszek. Z Górnikiem podpisał 1,5 roczny kontrakt. Zabrzanie, żeby pozyskać piłkarza zapłacili sumę odstępnego, która była w kontrakcie piłkarza z Dolcanem. Umowa obowiązywała bowiem do czerwca. Przeżywający kłopoty finansowe klub z Ząbek jeszcze więc zarobił na tej transakcji. - Dla mnie najważniejsze jest to, że po kilku latach wracam do Ekstraklasy. Wracam mocniejszy. W Dolcanie przez 3,5 roku rozegrałem 120 meczów w lidze czy w pucharze. Zebrałem potrzebne doświadczenie. Teraz najważniejsze dla mnie, to wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie. Z Górnikiem chcę powalczyć nie tyle o utrzymanie, co o miejsce w pierwszej ósemce. Tak, żeby można było grać i rywalizować z takim zespołami, jak Lech czy Legia - podkreśla. Michał Zichlarz Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy