Pierwsza przerwa w grze miała miejsce na początku drugiej połowy, kiedy na murawie wylądowało kilkadziesiąt rac. - Wypierd... ! Wypierd...! - krzyczała część chorzowskich fanów do tych, którzy rzucali race i narazili klub na sankcje finansowe oraz kary. Niewiele to dało, bo zaraz po wznowieniu gry przez sędziego Jarosława Przybyła na bosku wylądowały kolejne... W tej sytuacji, w 67. minucie gra została przerwana na blisko dwadzieścia minut, a z obawy o bezpieczeństwo zawodnicy udali się do szatni. Tymczasem chuligani wywiesili na stadionowym ogrodzeniu skradzione kilka tygodni temu flagi GKS Katowice i zaczęli je palić... Nie pomagały monity spikera i piłkarzy Ruchu. W końcu arbiter, wraz z delegatem PZPN-u Robertem Dybką, zdecydowali się na wznowienie zawodów, przedłużonych o... 23 minuty. Spiker poinformował jednak, że jeżeli mecz zostanie przerwany jeszcze raz, to arbiter zakończy spotkanie. Część chuliganów już zresztą opuściła wtedy trybuny. Rozkojarzeni takim obrotem sprawy piłkarze Górnika, którzy znali już wynik meczu Zagłębia z Arką (1-3), w końcówce meczu stracili dwa gole i ostatecznie zremisowali z Ruchem 2-2. Oznacza to, że z ligi spadają "Niebiescy", czwarta degradacja w historii i zespół z Łęcznej - druga degradacja. Zaraz po meczu na boisko wbiegła część kibiców. Interweniowała policja... - Nie wiem co powiedzieć. Spadają z ligi dwa fajne zespoły, które potrafią grać w piłkę. Niestety, taki jest sport i trzeba się z tym pogodzić. Ja ze swojej strony robiłem wszystko, żeby Górnik się utrzymał. Nie wiem, nie wiem co mam powiedzieć... Co do wyniku Arki, to nie wiedziałem, jak im idzie w Lubinie, starałem się robić swoje na boisku. Nie wyszło. Co do zamieszek to taka sytuacja nie może mieć miejsca. Mamy 2017 roku, jesteśmy w Polsce, w środku Europy. To nie do pomyślenia, żeby dochodziło do takiej sytuacji - komentuje brazylijski zawodnik Górnika Leandro. Co dalej z klubem z Łęcznej? - Nie wiadomo. Ja sam nie wiem, bo za trzy tygodnie kończy mi się kontrakt. Co z tego, że dobrze mi się grało w tym sezonie, skoro spadamy. To jest nieważne, liczy się zespół - smuci się Brazylijczyk, który w tym sezonie wystąpił w 34 ligowych spotkaniach łęcznian, w których zdobył jednego gola. Michał Zichlarz, Chorzów