- Już dawno interesowałem się Kamilem - przyznał trener Stefan Majewski chwilę po słowach wiceprezesa. - Po raz pierwszy zauważyłem go pięć lat temu, zaprosiłem do Amiki Wronki, gdzie wtedy pracowałem, ale jakoś nie udało się go ściągnąć. Cierpliwość jednak popłaca i dziś mogę powiedzieć, że Kamil Witkowski jest jednym z moich podopiecznych - dodał z wyraźnym zadowoleniem szkoleniowiec. Najnowszy nabytek Cracovii jest typowym napastnikiem. Zresztą zawsze występował na tej właśnie pozycji. - Gdy tylko się urodziłem tata wrzucił mi piłkę do kołyski - opowiada Kamil Witkowski. - Od samego początku mówił żebym był napastnikiem i tak też się stało. Można powiedzieć, że jestem snajperem w dużej mierze dzięki mojemu tacie - dodaje 23-letni zawodnik. Witkowski swoją karierę rozpoczynał w Lubliniance Lublin, ale już w wieku 9 lat wyjechał do Stanów Zjednoczonych. - Gdy miałem trzy lata moi rodzice pojechali do USA, a ja zostałem w Polsce z dziadkami. Jednak jako dziewięciolatek udałem się do rodziców, gdzie przebywałem do 18 roku życia. Tam też grałem w piłkę - opowiada. Czemu zatem zdecydował się na powrót do Polski? - Wróciłem, bo chciałem kontynuować moją karierę w Europie - wyjaśnia. Powrócił i szybko przypomniał o sobie piłkarskiej Polsce. W zakończonym sezonie w barwach Górnika Polkowice zdobył 13 bramek, co dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy drugiej ligi. - Nie było łatwo strzelić tyle goli, choć jednocześnie mogłem pokusić się o nieco więcej. Mimo to jestem zadowolony z tego wyniku - uważa Witkowski. - Życzę Kamilowi, aby teraz powtórzył swój wyczyn, a może nawet jeszcze go poprawił. Oczywiście w naszych barwach - powiedział trener Majewski. I my również dołączamy się do tych życzeń. Kamil, wielu przyjemnych chwil i sukcesów z Cracovią!