Cracovia 2014 rok zaczęła faktycznie słabo, bo pierwszy punkt wywalczyła dopiero przed tygodniem w Szczecinie po remisie z Pogonią, a pierwszą wygraną zanotowała w minioną niedzielę. Mimo wszystko beniaminek, który musi sobie radzić bez kontuzjowanych Dawida Nowaka, Saidiego Ntibazonkizy czy Marcina Budzińskiego, wciąż liczy w się w walce o awans do czołowej ósemki. Obecnie brakuje mu do tego celu tylko dwóch punktów. INTERIA.PL: Po wygranym spotkaniu z Jagiellonią Białystok prezes Cracovii prof. Janusz Filipiak ostro pana zaatakował, szczególnie w kwestii transferów. Powiedział, że w ostatnim oknie transferowym miał pan 30 piłkarzy do wyboru, nie dokonał żadnego i on musiał ratować sytuację robiąc zakupy bez pańskiej zgody. Tak faktycznie było? Wojciech Stawowy: - Nie chcę polemizować na łamach mediów. Nie jest w interesie Cracovii zdradzanie kulisów tego, co się dzieje w klubie. Muszę powiedzieć jednak jedną rzecz. Nie jest prawdą, że odrzuciłem 30 zawodników. Ja nie miałem 30 ofert, z których każda byłaby dobra i nie do odrzucenia. Sytuacja wyglądała w ten sposób, że oczywiście pojawiały się nazwiska zawodników, a moje zadanie polegało na tym, że miałem oglądać pięciu czy sześciu na płytach DVD i programach komputerowych i w ciągu jednego dnia dać odpowiedź czy to, co zobaczyłem, gwarantuje, że piłkarz będzie dobrze grał. - Ja powiedziałem, że w ten sposób nie będę ściągał zawodników do Cracovii. Uważam, że tak nie powinno się robić. Nie mogę wziąć za takie transfery odpowiedzialności. Dlatego tych zawodników nie chciałem brać do "Pasów". Prof. Filipiak mówił o oglądaniu piłkarzy na płytach, ale też powiedział, że mógł ich pan zaprosić na testy lub pojechać zobaczyć na własne oczy. - Chciałem ich zapraszać na testy w okresie przygotowawczym, ale ci zawodnicy przeważnie odmawiali o czym doskonale wie dyrektor Burlikowski, bo on z tymi zawodnikami albo ich agentami się kontaktował. Mi trudno się było samemu z nimi kontaktować, bo to nie są moje kompetencje. Ja oczywiście tych zawodników oglądałem, ale po tym, co zobaczyłem, stwierdziłem, że nie podejmę takiej decyzji, żeby ich zakontraktować, bo ja ich nie znam, a pięć czy sześć godzin oglądania nie wystarczy, aby taką ocenę podjąć. Profesjonalny klub nie powinien w ten sposób działać. - Natomiast wyjechać, aby ich obserwować nie mogłem, ponieważ ja w tym czasie prowadziłem treningi na zgrupowaniu w Turcji, a takimi rzeczami powinien zajmować się ktoś inny. Prezes Cracovii szczególnie miał pretensje o reprezentanta Czarnogóry, którym, jak udało nam się dowiedzieć, jest Milan Jovanović. Jak z nim było? - Na temat tego piłkarza mogę powiedzieć to samo, co powiedziałem już wcześniej. Ja tego piłkarza miałem oglądać na bazie internetu, programów komputerowych. Ja go wcześniej nie widziałem, nie znałem, a decyzję trzeba było podejmować w ciągu półtora dnia. Ja nigdy nie ściągnę zawodnika po oglądnięciu go przez jeden dzień na wideo. Taki gracz przychodzi do Cracovii, płaci mu się ogromny kontrakt i prowizję menedżerską, a ja za to mam brać odpowiedzialność. Potem jeden z argumentów użytych przeciwko mnie może brzmieć: przecież pan tego zawodnika chciał i go oglądał. Oglądanie kogoś na wideo w ciągu jednego dnia to jest kompletnie nieprofesjonalne działanie i ja się pod czymś takim nigdy nie podpiszę. Zawodnika trzeba obserwować, trzeba mieć "namierzonego" wcześniej i wtedy go brać, a nie jak ktoś zadzwoni i powie, że jest fajny gracz, bo ma w tym interes i chce na tym zarobić. - Nawet, gdyby to był 80-krotny reprezentant Czarnogóry, taka forma jest dla mnie nie do przyjęcia, ponadto dochodzą do tego inne rzeczy jak wywiad o graczu i w klubie doskonale wiedzą, co ja się o nim dowiedziałem, ale nie mogę o tym mówić publicznie. Być może o tym profesora nie poinformowano, bo z tego, co widzę on ma zupełnie inne informacje. Poza tym on ze mną nigdy nie rozmawiał na temat transferów, bo jakby to zrobił, to by się tego ode mnie dowiedział. Są pewne informacje, które docierają do profesora, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, która wygląda tak, jak ją panu przedstawiłem. Profesor Filipiak mówił też, że wymaga od pana, żeby w drużynie było więcej rotacji w składzie i stawiana na wychowanków. W tym kontekście wymienił nazwiska Kity, który dostaje za mało szans, mimo że strzelił trzy gole w tym sezonie i pod nieobecność kontuzjowanego Dawida Nowaka jest jedynym prawdziwym napastnikiem, Kapustki i Szewczyka. - Przemek Kita jest napastnikiem i to się zgadza, ale jest jeszcze coś takiego jak rywalizacja o miejsce w składzie, jak realizowanie taktyki i kwestia wyboru najlepszych zawodników w danym momencie, co musi być zdrowe i przejrzyste. Ja z tymi piłkarzami jestem na co dzień, oceniam ich sprawiedliwie, o czym oni doskonale wiedzą, a grają najlepsi. Oczywiście też dążę, aby wprowadzać naszych wychowanków, najlepszym dowodem na to jest fakt, że gra Sebastian Steblecki, który jest przez wszystkich chwalony i rzeczywiście to piłkarz bardzo utalentowany. Zaczyna się coraz częściej pojawiać Paweł Jaroszyński. Kita w tym sezonie dostał kilka szans, aby się pokazać i proszę go zapytać, jak ocenia, czy te szanse wykorzystywał i czy to jest ten moment, aby grał od początku, czy jeszcze musi się sporo uczyć i lepsza dla niego jest taka forma, jaką cały czas stosuję, czyli wpuszczanie tego zawodnika na ostatnie 20, 30 minut. Piłkarza też trzeba umiejętnie wprowadzać do zespołu, aby go nie stracić, a żeby się rozwijał. I, zaznaczam to wyraźnie, wiedzieć to może tylko trener. Żeby nim zostać też trzeba kończyć studia i kończyć szkoły, bo to jest normalny zawód. Nie każdy może też zostać trenerem, choć wielu wydaje się, że być trenerem to nie jest żaden problem. To jest zawód, do którego trzeba mieć predyspozycje, którego trzeba się wyuczyć, bo być trenerem to nie to samo, co być piłkarzem, lekarzem, piekarzem. - O składzie decyduje trener i, jak się on zmieni w Cracovii, a pewnie stanie się to niebawem, bo jest nieuchronne, to być może wtedy będzie grał od początku Kita, Kapustka, Szewczyk, czy inni zawodnicy. Na razie grają ci, którzy wygrywają rywalizację bez względu na to, czy są młodzi czy starsi. - Profesor Filipiak powinien sobie siąść z wszystkimi piłkarzami w szatni i powinien porozmawiać z nimi, czy są dobrze wprowadzani, rozwijają się prawidłowo czy też nie i pewnie usłyszałby od nich wiele ciekawych informacji. Poza tym o tym, czy zespół jest dobrze budowany, najlepiej świadczy wynik sportowy, a trzeba sobie jasno powiedzieć - Cracovia weszła do Ekstraklasy i gra w niej na poziomie, jakiego tu nie było od kilku lat. Proszę sobie przypomnieć poprzedni sezon, dwa trzy, gdzie wtedy w tym momencie rozgrywek była Cracovia. Mówi się, że obecnie musimy wywalczyć awans do czołowej ósemki, bo inaczej będzie źle. To pokazuje postęp, a on się nie zrobił sam z siebie. To zrobili piłkarze, którzy byli odpowiednio wprowadzani do zespołu i warto byłoby to w końcu zauważyć. Powiedział pan, że trener może się niebawem w Cracovii zmienić. To sądzi pan, że sytuacja jest już tak nabrzmiała w tej kwestii? - Niech pan dokładnie i bez emocji prześledzi wszystko, co się działo ostatnio. Jeśli mnie się cały czas wyrzuca, chciało się zwolnić po awansie do Ekstraklasy, w nagrodę z klubu wyrzucić, jeżeli teraz też mówi się o zwolnieniu trenera Stawowego, przedstawia się kandydatów na jego miejsce w nagrodę za to, że Cracovia radzi sobie w Ekstraklasie, ma swój styl i jest przez wiele osób chwalona, jeżeli ciągle są do mnie pretensje, że to jest źle, tamto jest źle, cokolwiek bym nie zrobił, to o czym rozmawiamy?! Niekoniecznie trzeba będzie mnie zwolnić, pytanie, czy ja będę chciał w Cracovii zostać (kontrakt trenera Stawowego kończy się po sezonie - przyp. red.). Rozmawiał Paweł Pieprzyca