Raków przez ponad 300 minut tej edycji Pucharu Polski nie stracił gola - wcześniej eliminował Chojniczankę (1-0) i Olimpię Elbląg (4-0), a i tak pożegnał się z marzeniami o występie w finale na PGE Narodowym, 2 maja 2020 r. Przed historyczną szansą gry w finale stoją za to "Pasy". Już w niedzielę, o godz. 12:30 obie ekipy zmierzą się w lidze, również w Krakowie, przy ul. Kałuży. Michał Probierz wystawił drugi garnitur na walkę o ćwierćfinał PP. Dał odpocząć podstawowym zawodnikom, za wyjątkiem Davida Jablonskiego i Milana Dimuna, którzy wystąpili ostatnio w meczu ligowym z ŁKS-em. Szkoleniowiec Rakowa Marek Papszun wprowadził lekką rotację, ale trzon sześciu zawodników z ligowego składu zostawił. Co ciekawe, jako pierwszy zagroził beniaminek Ekstraklasy. Dwa wypady Piotra Malinowskiego mogły dać mu bramkę. 35-latek zrobił sobie autostradę na lewej flance, jednak jego podań nie wykorzystali Sebastian Musiolik i Rusłan Babenko. Zwłaszcza Ukrainiec miał piłkę jak na tacy, ale trafił w nogi obrońcy. "Pasy" pokazały, że też mają kozaków w swoim składzie. Dokładniej w jego rolę wcielił się Filip Piszczek, który przedarł się lewym skrzydłem, wycofał do Tomasza Vestenickiego, ten z 10 metrów uderzył w środek, więc Michał Gliwa bez problemów obronił. Później, po zagraniu Milana Dimuna "szczupakiem" główkował Piszczek, ale i wówczas górą był doświadczony golkiper częstochowian. W I połowie Raków miał więcej sytuacji. Np. w 27. min Miłosz Szczepański mógł zapytać Hroszszo, w który róg mu wpakować piłkę, ale zamiast tego, skiksował. Z kolei 11 minut później, dziurę w środku pola Cracovii mógł wykorzystać Daniel Bartl, ale po kontrze trafił w słupek. Jeszcze przed meczem z ŁKS-em trener Probierz bronił jak mógł Bojana Czeczaricia. Po I połowie starcia z Rakowem schował go z powrotem na ławkę. Czeczarić starał się - woli walki i zaangażowania nie można mu było odmówić, natomiast tracił piłkę w sposób niemiłosierny. A to po składnej akcji "Pasów" podał prosto pod nogi rywala (29. min), a to podał do obstawionego Dimuna, ryzykując stratę, w efekcie której groźnie strzelał Miłosz Szczepański. "Pasy" uratował Lukasz Hroszszo. Za Czeczaricia Probierz posłał do boju Michała Rakoczego i ten wkrótce przedryblował dwójkę rywali, wyłożył piłkę Sebastianowi Strózikowi, ale ten za długo składał się do strzału z 14 m. Do tego stopnia, że Jarosław Jach zdążył ze wślizgiem ratunkowym. Później "Pasy" domagały się rzutu karnego, po tym, jak robiący wślizg Emir Azemović łokciem zablokował podanie. Dowodzący wozem VAR Tomasz Musiał uznał, że Cracovii nie należał się karny. W II połowie Cracovia przejął panowanie nad wydarzeniami na murawie. Siała sporo zamętu po rzutach rożnych Siplaka. Dwa razy na listę strzelców mógł się wpisać Vestenicky, ale jego uderzenia były marnej jakości. Solidnie "kropnął" dopiero Strózik z dystansu. Zabrakło mu jednak metra, by ulokować piłkę w siatce. Za moment Strózik został zdjęty, bo Probierz postawił na Rubia. Trener Papszun z pierwszymi zmianami długo czekał. W końcu za Azemovicia posłał Kamila Kościelnego, Maciej Domański z kolei zastąpił Bartla. Niewiele brakowało, a ten drugi zmiennik miałby asystę. Domański podał w "uliczkę" pola karnego do Szczepańskiego, który był sam na sam z bramkarzem, ale Hroszszo wygrał ten pojedynek! Królem meczu mógł zostać 17-letni Rakoczy, który pomysłowymi, nieszablonowymi zwodami w doliczonym czasie wykiwał dwóch rywali i podał na głowę Piszczka. Strzał byłego napastnika Sandecji zatrzymał Gliwa. Gdy sędzia Przybył rozpoczynał dogrywkę, na zegarze wybijała godz. 22:47. Siedzący obok nas red. Mateusz Borek z Polsatu Sport pokusił się o refleksję: - Po raz ostatni tak późno z jeszcze starego stadionu Cracovii wychodziłem w 1994 r., gdy koncertował tu Bob Dylan. A później prosto do "Żaczka" na finał MŚ - wspominał. Krakowianie prowadzili grę w dogrywce, jednak piłkę meczową - po akcji niezmordowanego Malinowskiego - mieli goście. Kamil Piątkowski miał obowiązek umieścić piłkę w siatce, ale Hroszszo jakimś cudem obronił. Obaj trenerzy w dogrywce sięgali po posiłki - Papszun po Kolewa, a Probierz - po Janusza Gola, który zastąpił wprowadzonego w 72. min Rubia! "Pasy" próbowały atakować, ale nie stworzyły w końcówce dogrywki poważniejszego zagrożenia. Cracovia domagała się, by rzuty karne były wykonywane na bramkę, za którą znajdują się jej najbardziej zagorzali kibice. Sędzia zdecydował jednak, że strzelanie będzie na przeciwległą. I od kopnięcia w prawy róg zaczął Janusz Gol. W rewanżu Petr Schwarz huknął na siłę w środek, jednak Hroszszo fenomenalnie ręką obronił! W drugiej serii swą szansę idealnie, po ziemi wykorzystał David Jablonsky, a Jarosław Jach leniwie strzelił w prawy róg i Hroszszo dosięgnął piłki! Cracovia prowadziła 2-0! Ołeksij Dytjatjew "kropnął" w prawy, góry róg, a Maciej Domański pokonał Hroszszo strzałem w lewy róg. Rywalizację zakończył Milan Dimun, kopnięciem w prawy róg i fani Cracovii wpadli w taniec radości! Z Krakowa Michał Białoński Cracovia - Raków Częstochowa 0-0, w rzutach karnych 4-1 Karne: 1. seria (1-0): Gol (strzelił) - Schwarz (broni Hroszszo) 2. seria (2-0): Jablonsky (strzelił) - Jach (broni Hroszszo) 3. seria (3-1): Dytiatjew (strzelił) - Domański (strzelił) 4. seria (4-1): Dimun (strzelił) Żółte kartki: Rakoczy, Dytiatjew, Probierz (trener) - Petraszek Cracovia: Hroszszo - Diego, Dytiatjew, Jablonsky, Siplak - Strózik (71. Rubio), Lusiusz, Dimun, Czeczarić (46. Rakoczy), Vestenicky (81. Wdowiak) - Piszczek Raków Częstochowa: Gliwa - Bartl (78. Domański), Jach, Petraszek, Azemović (78. Kościelny), Malinowski - Schwarz, Babenko, Szczepański (103. Kolev) - Musiolik, Skóraś (84. Piątkowski) Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 5124 <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-polska-puchar-polski-1-8-finalu,cid,672" target="_blank">Zobacz zestaw par 1/8 finału Pucharu Polski</a>