Adrianna Kmak, Interia: Jak się panu podoba w Rumunii? Piotr Polczak, były zawodnik Cracovii, obecnie piłkarz Astry Giurgiu: - Nie narzekam. Na razie realizujemy swoje cele jako drużyna i ja swoje, jako zawodnik. Gramy, żeby załapać się do pierwszej szóstki (Astra jest obecnie piąta - przyp. red.) i grać w grupie mistrzowskiej. Dobrze się czuję, rodzina też jest zadowolona. Na razie nie ma żadnych problemów. Czyli zaaklimatyzował się pan szybko w nowym miejscu? - Tak. Zdrowie dopisuje i to jest najważniejsze. Ogląda pan naszą Ekstraklasę jeszcze? - Jeśli mam możliwość, to tak. Staram się być w miarę na bieżąco. Jest pan zaskoczony tym, co dzieje się w Cracovii? - Jestem i na pewno na sercu nie robi mi się z tego powodu przyjemnie, ale taki jest sport. Mam nadzieję, że jak najszybciej wyjdą z tego dołka. Mam wielu kolegów, którzy tam grają. Życzę im jak najlepiej i trzymam za nich kciuki. Trudno jest wyjść na prostą, kiedy się jest na dole, ale sami sobie muszą pomóc. Spodziewał się pan, że będzie im aż tak ciężko? - Aż tak ciężko na pewno nie. Spodziewałem się, że może być różnie przy takiej rewolucji, ale nie, że będą tak nisko. Po przyjściu Probierza przewidywaliście taką rewolucję, czy myśleliście, że te zmiany będą przebiegać jakoś łagodniej i bardziej stopniowo? - Widać było od razu zamiary. Jeżeli przychodzi człowiek i na dzień dobry żegna ponad połowę osób z całego składu... Siłą rzeczy to jest już inna drużyna. Trener i cały sztab od początku chcieli szybko zmienić styl. Wszyscy byli co do tego zgodni, łącznie z prezesami itd. Na razie nie idzie im najlepiej, ale poczekajmy na rezultaty. Miejmy nadzieję, że jak najszybciej wyjdą z tego marazmu i wygrzebią się z dołka. Jest dużo młodych chłopaków, którzy dopiero uczą się tej piłki i na pewno nie jest im łatwo udźwignąć ciężar i rolę, jaką pełnią w drużynie. W szatni spodziewaliście się trenerskiej zmiany przed startem sezonu? Ta decyzja zaskoczyła wiele osób. - Nie, na pewno nie spodziewaliśmy się, że tak może być. Wcześniej była możliwość na zmianę i jej nie dokonano, więc wszyscy wracali z urlopów myśląc, że zaczynamy normalnie przygotowania, a już w pierwszym dniu dowiedzieliśmy się o nowym trenerze. Wszystkie plany się zmieniły i to też było zaskoczenie. Pan planował wcześniej zmianę klubu czy zmusiła do tego sytuacja? - Nie oczekiwałem, że będzie taka zmiana ze strony klubu i będę musiał odchodzić, aczkolwiek już po samym trendzie i przyjściu nowego trenera, plany zostały przedstawione jasno. Widać było, że ponad połowa żegna się z drużyną, więc wtedy trzeba było myśleć nad innymi możliwościami. W piłce nie ma nic pewnego i jak się komuś kończy kontrakt, musi brać pod uwagę inne opcje. Na razie jest pan zadowolony ze zmiany? - Jak wszystko się układa, to człowiek jest zadowolony, uśmiechnięty i dobrze mu się pracuje. Na razie drużyna gra dobrze i ja się w niej odnajduję. Tak jak powiedziałem na początku, mamy swoje cele, jak je zrealizujemy, to wtedy w stu procentach mogę powiedzieć, że było to dobre posunięcie. Nie ma co wracać wstecz. Taką decyzję podjąłem i koncentruję moje działania na Astrze. Jak panu idzie z nauką nowego języka, bo słyszałam, że w Rumunii jest ciekawie pod tym względem? - Z językiem jest na razie ciężko. Porozumiewam się po angielsku. Parę zwrotów piłkarskich znam po rumuńsku. Nie jest to dla mnie jakaś "czarna magia", ale jeszcze nie posługuję się dobrze tym językiem. Dużo osób mówi po angielsku w drużynie? - Tak, nie ma z tym problemu. Jest też osoba, która tłumaczy. Zapytałam o język, bo słyszałam, że są tam problemy z porozumiewaniem się nawet po angielsku. - Jeżeli chodzi o Bukareszt, to w tych ważniejszych miejscach można się porozumieć po angielsku na spokojnie. Widać jednak, że niektórzy ludzie nie za bardzo rozumieją angielski i ciężko się dogadać, ale większość spraw da się załatwić w języku angielskim. Chciałby pan jeszcze wrócić do polskiej Ekstraklasy w przyszłości? - Nie wiem, ciężko powiedzieć. Nigdy nie mówię nigdy. W sporcie ciężko jest coś zaplanować. Trudno się było rozstać z Cracovią? Był pan kapitanem drużyny i trochę czasu się tam spędziło. - Na pewno ciężko. To nie jest łatwe. Jak zawodnik przychodzi i jest pół roku w klubie, traktuje to wszystko powierzchownie, to jest inaczej. Ja wcześniej spędziłem w Cracovii bodajże dwa i pół roku, teraz kolejne dwa i pół. Można powiedzieć, że około pięciu lat grałem w jednym klubie. Nie było łatwo, ale nie można żałować, wracać wstecz, tylko trzeba patrzeć do przodu. Rozmawiała Adrianna Kmak Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole