Dla niego ważniejsze niż wrogie przejęcie przy Kałuży, był fakt, że "Biała Gwiazda" wygrała 1-0. - Na razie przez pół roku rządzimy w Krakowie - stwierdził Małecki. - Wygraliśmy bardzo ważny mecz. Patrząc na jego przebieg byliśmy lepszą drużyną, stworzyliśmy sobie więcej sytuacji bramkowych. Wiadomo, że mecze derbowe są specyficzne, nie ma finezyjnej gry, jest walka. W takich spotkaniach trzeba grać do końca - nam udało się strzelić gola i cieszymy się z tego bardzo, bo dawno nie wygraliśmy z Cracovią - mówił piłkarz Wisły. Zwycięstwo "Białej Gwieździe zapewnił Nourdin Boukhari, który trafił do siatki już w doliczonym czasie gry wykorzystując podanie Andraża Kirma. To zwycięstwo było w pewnym sensie rewanżem za poprzednie derby, w których to wiślacy stracili gola w końcówce, po samobójczym trafieniu Mariusza Jopa. - Nie przypominaliśmy sobie poprzednich derbów. Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony, pokazać, że jesteśmy drużyną i wygrać na ciężkim terenie, jakim jest Cracovia. Oczywiście cieszymy się podwójnie za ten zremisowany 1-1 mecz na Hutniku, kiedy straciliśmy mistrzostwo Polski. W piątek karty się odwróciły i oby to spotkanie było takim na przełamanie - powiedział Małecki. Piłkarz Wisły nie miał w piątek łatwego życia. Kibice Cracovii, którzy przez cały mecz zajmowali się raczej bluzgami skierowanymi przeciwko rywalce z drugiej strony, niż dopingowaniem swojej drużyny, na główny cel ataków obrali sobie właśnie "Małego". - Takie jest życie. Cracovia nie lubi mnie dlatego, że strasznie identyfikuje się z Wisłą, że oddaje serce temu klubowi i mówiąc szczerze nie dziwię się tym kibicom, że tak mnie nienawidzą, bo gdybym był fanem, a jakiś piłkarz identyfikowałby się tak bardzo z innym klubem, też bym go nienawidził i nie żywię do nich urazy. Staram się nie słuchać tych wyzwisk, tylko skupić się na meczu. To nie jest miłe jak wyzywają moją rodzinę czy mnie od najgorszych, ale dzięki temu człowiek staje mocniejszy psychicznie i swoją dobrą grą chce ich uciszyć - mówił Malecki. - Wiadomo jakie problemy ma Cracovia - zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i ma na koncie tylko cztery punkty. Jej kibice są bardzo źli, że drużyna nie wygrywa, ale jeśli fani "Pasów" przychodzą na derby po to, żeby mnie wyzywać, a moi koledzy z tego powodu mają luźniej na boisku, to może tak być. Na razie przez pół roku rządzimy w Krakowie, a o Legii będzie myśleć dopiero od poniedziałku - zakończył piłkarz Wisły. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/wielkie-derby-krakowa-cracovia-wisla-0-1,1554045,812">Wielkie derby Krakowa: Cracovia - Wisła 0-1</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/maaskant-boukhari-obiecal-mi-gola,1554278,812">Maaskant: Boukhari obiecał mi gola</a>