Kiepskie nastroje, co zrozumiałe, w obozie Cracovii. - Ciężko coś powiedzieć. Na pewno po tym strzelonym golu cofnęliśmy się na własną połowę i pozwoliliśmy Górnikowi grać. Trochę tym ich napędziliśmy. Tak wyglądało to z perspektywy boiskowej - komentował po spotkaniu Mateusz Wdowiak. W meczu, które inaugurowało 26. kolejkę Ekstraklasy, nie brakowało fauli, złośliwości i kontuzji. Z rozbitym i zakrwawionym nosem z boiska po jego zakończeniu schodził bohater meczu, grecki prawy obrońca Stavros Vassilantonopoulos, którego trafienie zdecydowało o wygranej zabrzan. Do przerwy z powodu urazów murawę musieli za to opuścić Ivan Fiolić oraz Łukasz Wolsztyński, a w całym spotkaniu prowadzący mecz Paweł Raczkowski pokazał aż osiem żółtych kartek. - Był to agresywny mecz. Mecz walki. Górnik większość tych górnych piłek zbierał, szczególne w środku pola, a potem dawali nam piłki za plecy i tak zapędzali się pod naszą bramkę. A pod koniec mieli już dużo miejsca. Czego nam zabrakło? Dwóch bramek - komentował Wdowiak. Zespół prowadzony przez Michała Probierza zanotował na Stadionie im. Ernesta Pohla czwartą kolejną ligową porażkę, bo przecież wcześniej były przegrane z Piastem Gliwice, Legią Warszawa i we wtorek w derbach Krakowa z Wisłą. - Na pewno nie jest dobrze, bo czwarta kolejna porażka boli. Nie możemy się jednak w żaden sposób dołować, tylko trzeba podnieść głowę do góry, stanąć do kolejnego meczu, który jest przed nami, no i wygrać go - zaznacza piłkarz Cracovii. To kolejne spotkanie, to starcie w 1/4 Pucharu Polski z GKS Tychy na jego terenie już we wtorek. Czasu na regenerację krakowianie nie mają zbyt wiele. - Jest duża rotacja zawodników w zespole, tak że siły zostaną zachowane - mówi Wdowiak, w piątek jeden z wyróżniających się graczy w swoim zespole. Michał Zichlarz, Zabrze