Puchar Polski rozegrany został pierwszy raz w sezonie 1925/26. Następne edycje odbywały się już po drugiej wojnie światowej. Najwięcej triumfów w tych rozgrywkach zanotowała Legia, która wywalczyła to trofeum aż 19 razy. W tym sezonie nie będzie jubileuszowego, ponieważ warszawianie zatrzymali się na "Pasach".Cracovia to pięciokrotny mistrz Polski, ale nigdy nie grała nawet w finale krajowego pucharu, co udało się już 33 innym drużynom. Dotychczas jej najlepszym wynikiem był półfinał, do którego wcześniej dochodziła dwa razy, a było to w 1962 roku i w sezonie 2006/07. W bieżących rozgrywkach droga "Pasów" do finału wcale nie była usłana różami. Zaczęło się od pokonania Jagiellonii Białystok 4-2, potem jednak była wygrana dopiero po dogrywce z Bytovią, rzuty karne z Rakowem Częstochowa i kolejne dodatkowe 30 minut z GKS-em Tychy. Paradoksalnie najokazalszy wynik przypadł na teoretycznie najtrudniejszego przeciwnika, czyli zmierzającą po mistrzostwa Polski Legię Warszawa. Co prawda podopieczni Aleksandara Vukovicia przeżywają trudne chwile <a href="https://sport.interia.pl/klub-legia-warszawa/news-puchar-polski-cracovia-legia-3-0-niespodzianki-nie-bylo,nId,4599541" target="_blank">i jak napisaliśmy w innym miejscu wcale nie była to niespodzianka</a>, ale jeden z fanów Cracovii na trybunach, przy 3-0 powiedział, że o takim wynik to myślał tylko dla Legii. Niedawno zmarł Jerzy Pilch, pisarz, a prywatnie wielki kibic "Pasów". "Jak ona ma dowieźć remis do końca, to nie dowiezie. Jak ma stracić rozstrzygającą bramkę, to straci. Ma strzelić? Nie strzeli. To pewnego rodzaju fatum" - mówił. I jakby na zawołanie, pierwszy mecz po śmierci pisarza Cracovia grała z Jagiellonią Białystok, tracąc jedynego gola w ostatnich minutach. Czyli Pilch miał rację. Legia była mocno osłabiona przed półfinałem, ale i tak uważano ją za faworyta. We wtorek wszystko rozstrzygnęło się jednak w niespełna kwadrans. "Pasy" strzeliły wtedy dwa gole, może trochę przypadkowe, a na pewno po błędach rywali, i miały korzystny wynik. Goście próbowali coś zmienić, byli częściej przy piłce, ale nic z tego nie wynikało. Dość powiedzieć, że najlepszą okazję na zdobycie bramki mieli w 10. minucie, kiedy Luquinhas nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Lukaszem Hroszsza. Potem Słowak nie był już praktycznie zatrudniany, tylko raz musiał się trochę spiąć, gdy Walerian Gwilia uderzył z rzutu wolnego. Czyli nie sprawdziła się przepowiednia Pilcha, a być może przekonał jednak kogoś w niebie, że i Cracovii coś się należy.Przyjezdnych dobił Mateusz Wdowiak, który strzelił gola po około 60-metrowym rajdzie. Prawie 24-letni skrzydłowy to wychowanek "Pasów", jeden z najszybszych piłkarzy w lidze i tu można by zakończyć. "Wdówka" nie bronił się grą, a przede wszystkim liczbami. Choć zadebiutował w pierwszej drużynie wiosną 2015 roku, to nie był nigdy pewniakiem do pierwszego składu. Strzelał po jednym golu w sezonie, w ubiegłym udało mu się skończyć na trzech. W bieżących rozgrywkach Wdowiak na razie ma jedno trafienie w PKO BP Ekstraklasie, ale za to już trzy w Pucharze Polski. Najpierw trafił z GKS-em Tychy, a teraz dwa razy z Legią.