Zmian w Cracovii ciąg dalszy. Dwóch piłkarzy podpisało kontrakty, ale klub wciąż szuka nowych. Co jednak z tymi, którzy jesienią byli w kadrze Jacka Zielińskiego? Po dobrych występach w poprzedniej rundzie zawodnikami Cracovii zaczęły interesować się inne kluby. Najgorętszym kąskiem jest oczywiście Bartosz Kapustka, ale wydaje się, że kadrowicz Nawałki zostanie w Krakowie. - On sam tak uważa, ale jak to się mówi: "nigdy nie mów nigdy". Nikt za niego na tym etapie nie będzie w stanie zapłacić. On chce grać, zresztą o tym wie. Ma tu dobre warunki do pracy, jest w centrum zainteresowania selekcjonera, trenera Jacka Zielińskiego, więc nie ma tematu - ucina spekulacje prof. Janusz Filipiak, właściciel Cracovii na stronie TerazPasy.pl. Innym piłkarzem Cracovii, o którym było głośno jest Deniss Rakels. Łotyszem miały interesować się Legia Warszawa i Club Brugge. W dodatku ofensywny zawodnik ma wpisaną w kontrakcie klauzulę odstępnego w wysokości 500 tys. zł. To znacząco ułatwia negocjacje. - Żyję w przekonaniu, że Deniss z nami zostanie. Jeżeli Cracovia dobrze zagra wiosną i uda jej się awansować do europejskich pucharów to wartość każdego z tych zawodników wzrośnie. Ich szanse na pozyskanie lepszego kontraktu będą jeszcze większe - uważa Filipiak. Czy jednak konkretna oferta za Rakelsa wpłynęła do klubu z ul. Kałuży? - Nie ma takiej, nie ma żadnej. Zainteresowany musiałby wpłacić 500 tys. euro. A na razie taka kwota do nas nie trafiła. Gdy na koncie zobaczymy 500 tys. euro, to nie potrzeba żadnych rozmów - dodaje Filipiak. W dodatku Cracovia podpisała umowę z rumuńskim obrońcą Florinem Bejanem, ale kontrakt ma obowiązywać dopiero od 1 lipca, gdy wygasną jego zobowiązania wobec dotychczasowego pracodawcy - ASA Targu Mures. Władze Cracovii widziałyby go jednak u siebie już teraz i dlatego rozmawiają z Rumunami na temat wcześniejszego wykupu zawodnika. Kwota odstępnego jest na razie jednak zbyt wysoka. Z drugiej strony jest już niemal pewne, że do krakowskiego klubu nie trafi wysoki napastnik z Bundesligi - Tomasz Pekhart. - Mieliśmy bardzo zaawansowane rozmowy. Prawdopodobnie nie spełniliśmy oczekiwań jeśli chodzi o prowizję menedżerską. Wymyśliliśmy teraz taką strategię, że jeśli nie znamy zawodnika, to bierzemy go na wypożyczenie, a dopiero później transfer - kończy Filipiak.