Szkoleniowiec Cracovii najgłośniej z całego środowiska Ekstraklasy apeluje o zmiany w systemie szkolenia, choć na razie sam musi zmagać się z błędami niedoświadczonych zawodników. "Głowa do góry, nic się nie stało" Probierz ma do dyspozycji całą drużynę juniorów, która w zeszłym sezonie zdobyła wicemistrzostwo Polski. Na razie szansę dostaje Strózik, który przez większość życia grał jako napastnik, a u Probierza jest skrzydłowym. 19-letni piłkarz w drugiej kolejce wszedł z ławki i każde kolejne spotkanie zaczynał już w podstawowym składzie. Tak samo było w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin, gdy po 10 minutach zanosiło się, że Probierz zaraz może go ściągnąć z boiska, bo Strózikowi nie wychodziło nic. - Ale później grał już bardzo solidnie. Widać u niego trochę nerwowości, brakuje mu spokoju, ale dochodził do sytuacji, choć w niektórych mógł się zachować zdecydowanie lepiej. Z minuty na minutę rozkręcał się. Szkoda, że nie udało mu się strzelić gola - analizował Probierz. Strózik popełnił jednak błąd, który przyćmił kilka jego niezłych zagrań. Tuż przed przerwą dał się w łatwy sposób przepchnąć, piłkę przejął Bartłomiej Pawłowski i zdobył zwycięską bramkę dla Zagłębia. - Niestety, miałem duży udział przy tym golu. Koledzy jednak od razu podtrzymali mnie na duchu. Mówili: "głowa do góry, nic się nie stało, walczymy dalej". Ja też będę chciał się jak najszybciej za tę pomyłkę zrehabilitować - podkreślał Strózik. Pewność siebie Probierz za ten błąd nie krytykował Strózika, a z boiska ściągnął go dopiero w 68. minucie. Szkoleniowiec przyznaje jednak, że takie pomyłki są wkalkulowane, gdy chce się stawiać na młodych zawodników. - Już wspominałem, że to jest problem chłopaków z tego rocznika. Gdy w tym wieku wyjeżdżają do zagranicznych klubów, to tam jeszcze przez 2-3 lata ogrywają się w drugiej drużynie, a u nas muszą grać od razu. I gdy taki zawodnik popełni błąd, po którym padnie bramka, to trudno od razu go ściągać z boiska, bo trzeba mu dać trochę pewności siebie. A jak któryś się pomyli, to trudno, trener musi to wziąć na siebie i jakoś z tym żyć - zaznacza Probierz. Piotr Jawor