Michał Białoński, Interia: Cracovia w jednej ręce ma szampana po mistrzostwie Polski hokeistów, a w drugiej windę, by wydźwignąć piłkarzy ze strefy spadkowej. Prof. Janusz Filipiak, prezes i właściciel Cracovii: - Z trenerem hokeistów Rudolfem Rohaczkiem przed chwilą rozmawiałem. Udaje się na krótki urlop, a jego zawodnicy na zgrupowanie reprezentacji Polski. Po ich powrocie zastanowimy się, w którym miejscu jesteśmy i co dalej. A jeśli chodzi o piłkarzy, to w czwartek wracam z Nowego Jorku i biorę się do poważnych, męskich rozmów. Byłem świadkiem, jak kibice Cracovii namawiali trenera hokeistów Rudolfa Rohaczka: "Nie mógłby się pan wziąć też za piłkarzy?" - To są zbyt proste teorie. W sporcie zespołowym, gdzie ma pan w szatni 22 zawodników, obowiązuje metapsychika i to nie jest takie proste do opanowania. Proszę się nie śmiać, tak jest naprawdę. Coś w tym jest. Jeszcze niedawno w Niecieczy na rękach nosili Czesława Michniewicza za czwarte miejsce na koniec roku, a teraz już go nie ma. Zwolniony! - Ja jestem w piłce od trzynastu lat, dlatego nie chcę walić siekierą, czy stosować podobnych metod. Najważniejsze jest, aby ci zawodnicy, którzy mają kontrakty z nami, zrozumieli, że jak spadną z Ekstraklasy, to prezes Filipiak nie puści ich do innych klubów. Będą musieli geniusze grać w 1. lidze. To jest ta konkretna informacja, którą za pośrednictwem pana przekazuję do mediów. Ja nie żartuję - jeżeli spadną, to będą podnosić swoją wartość sportową i rynkową w 1. lidze. My nikogo nie puścimy. Żadnego reprezentanta, nikogo. To nie będzie tak, że oni spadną i sobie odejdą. Tak nie będzie. Będą grali w 1. lidze. To publicznie oświadczam i tego się będę trzymał. Poważne media informują już, że podjęliście rozmowy z trenerem Latalem. Prawda czy fałsz? - Przede wszystkim, trenerem Cracovii jest Jacek Zieliński. Czy szukamy innego szkoleniowca to osobna kwestia, której nie chcę dyskutować poprzez media. Z tego co mi mówią, jak ja to rozumiem, to trenerzy typu Latal i jemu podobni, niedawno zwolnieni z naszej ligi, nie mogą u nas trenować, bo już w tej rundzie w Ekstraklasie byli. - Na razie żyjemy do piątku, do meczu ze Śląskiem. Rozmawiałem z trenerem Zielińskim. Chcemy, żeby został. Rozmawiamy z piłkarzami. Sytuacja jest trudna, ale na tę chwilę nie chcemy robić nerwowych ruchów. Rozważamy różne warianty, ale to nie jest proste. Dlaczego? - Na portalach kibice narzekają. Jak się jest w takiej roli, jak moja - prezesa, to nie są łatwe decyzje. Podkreślam, nerwowych ruchów nie będzie. Komunikujemy się ze sobą, rozmawiamy z trenerem. Największe rozmowy są jednak z drużyną. Według pana, co się dzieje, że niemal ten sam zespół, jedynie bez Kapustki i Rakelsa, nie bije się już o puchary, tylko broni przed spadkiem? - Brak tych piłkarzy nie ma znaczenia. Przecież Kapustka mógł u nas zostać i grać słabo. Wszyscy grają słabiej. Nie chcę budować teorii, bo one są jak pisanie patykiem na wodzie, natomiast są intensywne rozmowy z piłkarzami i trenerem. Wracając do sukcesów, to hokeiści wykonali mission impossible, zdobywając mistrzostwo Polski. - Dlaczego uważa pan, że było to niemożliwe? Myśmy w środku byli innego zdania. Petr Kalus już trzy miesiące temu powiedział: "Nie ma sprawy, zdobędziemy mistrzostwo". A jak Kalus tak powiedział, to musiało się spełnić. Tak, ale w historii play-offów nikomu jeszcze nie udało się odrobić straty 1-3 w serii do czterech zwycięstw. Cracovia jest pierwszą ekipą, która - można powiedzieć - urwała się ze stryczka. - Ale nie było tak poprzednio z Tychami? Rok temu hokeiści odrobili stratę 2-3, ale nie 1-3. Pomagał pan załatwiać dziką kartę na występy w Lidze Mistrzów, ale nikt się nie spodziewał, że będzie to oznaczyć monopol dla "Pasów" w tych rozgrywkach, bo tak na razie to wygląda. - Proszę nie pisać, że to ja załatwiłem Ligę Mistrzów. Owszem, spotkałem się na lanczu z szefostwem tej organizacji na czele z prezydentem Martinem Baumannem. Mieszkamy blisko siebie w Szwajcarii. Tak naprawdę spore zasługi wniósł Kraków jako miasto i Tauron Arena jako obiekt. Kraków jako miasto, restauracje wywarły niesamowite wrażenie na Szwedach i Szwajcarach. Miasto i Arena bardzo im pasują, spodobało im się przyjeżdżanie do nas. To są atuty, których Champions Hockey League potrzebuje. Z tego wynika jasno, że nie jesteśmy "Kopciuszkiem", tylko jesteśmy miejscem, do którego ciągnie poważna Europa, bo spełniamy standardy, a oni chcą ligę wypromować. Gdyby nie było tych atutów, to moje kontakty z nimi nic by nie znaczyły. Rok temu, po wylosowaniu Szwedów z Faerjestadt BK i Sparty Praga, która doszła do finału Ligi Mistrzów, szanse na wyjście z trzyzespołowej grupy były iluzoryczne. Czy teraz, w związku z reorganizacją rozgrywek na grupy czterozespołowe, myśli pan zbudować mocniejszy zespół? - Rozmawiam z Czechami. Realistycznie dla nas jedynymi źródłami zasilania pozostają Słowacja i Czechy. Kalus jest starszy, ale doświadczony. Sykora młodszy też się nadaje, podobnie jak starszy Zib. Potrzebujemy jednak więcej takich, bądź nawet lepszych graczy. Patrzymy na kierunek czeski i słowacki, ale my nie jesteśmy atrakcyjni jako polska liga, ze względów sportowych. Postaramy się sprowadzić wartościowych graczy. W końcówce finałowej rywalizacji klub przedłużył umowę z trenerem Rohaczkiem, wzmacniając jego pozycję. Ostatecznie na dobre też wyszło włożenie 30 procent pensji do zamrażarki, do czasu zdobycia mistrzostwa kraju. - Duże słowa uznania dla Petra Kalusa, który przyjął ofertę zamrożenia części poborów z godnością i nawet nonszalancko powiedział: "Nie ma sprawy, mi jest wszystko jedno. I tak zdobędziemy mistrza". To był ważny sygnał dla drużyny. Kalus jest doświadczonym hokeistą, w przeszłości grał w NHL. Jego opinia bardzo nam wszystkim pomogła. Nie w takim wymiarze, że on rzuca słowa na wiatr, tylko była to deklaracja zawodnika, który po paru meczach z Tychami widział, jaka jest realna siła naszej drużyny, na tle najgroźniejszego rywala. Premia w wysokości miliona złotych to absolutny rekord Polski. - Potwierdzam, to jest ta kwota. Ona zostanie wypłacona w całości, tyle było obiecane. Zaznaczam jednak, że nie będziemy wypłacać po równo, tylko zrobimy mini klasyfikację, która pokaże kto, w jakim stopniu się przyczynił do sukcesu. Nikt nie dostanie zero złotych, każdy dostanie godziwą premię, ale jedni dostaną więcej, a drudzy mniej. Co będzie decydowało oprócz bramek, asyst, czy liczby obronionych strzałów? - O wszystkim będzie decydował trener Rohaczek. On przygotuje wewnętrzną klasyfikację, wykaże kto bardziej się przyczynił do sukcesu. Ogólnie jako klub idziemy w kierunku gratyfikacji sukcesów. Rozmawiał: Michał Białoński Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Ranking Ekstraklasy - kliknij!