<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole</a> W doliczonym czasie gry sędzia Piotr Lasyk postanowił sprawdzić, czy Javi Hernandez był faulowany w polu karnym. Po dość długim oglądaniu powtórek arbiter w końcu podyktował rzut karny, który na zwycięską bramkę zamienił Krzysztof Piątek. Po meczu z szatni mocno poddenerwowany wyszedł Peszko. Próbował gryźć się w język, ale i tak nie powstrzymał się od krytyki oraz tego, w jaki sposób arbiter używał systemu VAR. - Generalnie tak to widzę, że przez VAR najważniejszy staje się na meczu sędzia, a nie piłkarze. Może kibice powinni zacząć kupować bilety na widowiska sędziowskie... Nie chcę oczywiście krytykować VAR, bo został wprowadzony, gdyż jest potrzebny, ale każdą, ale to naprawdę każdą sytuację sporną można podpiąć pod VAR. Nawet przy mojej bramce była analiza, czy gdzieś na środku boiska nie było faulu. Potem Paweł Stolarski dostaje z pół metra piłką w rękę, którą zakrywa ciało i też jest konsultacja VAR. Może niech sędzia ogląda mecz zza szyby i tak go sędziuje?! - mówił poirytowany Peszko. Na otarcie łez zawodnik może pochwalić się bramkę, która dał Lechii prowadzenie. Poprzednim razem Peszko do siatki trafił w szóstej kolejce w meczu z Sandecją. Później zagrał jeszcze jedno spotkanie i nabawił się kontuzji. Pauzował blisko trzy miesiące i do gry wrócił dopiero w poprzedniej kolejce. Z Wisłą Płock zaliczył 17 minut, a przeciwko Cracovii już pół godziny. Chwilę po wejściu na boisko wdarł się na pole karne, mocno uderzył, piłka odbiła się od Michała Helika i wpadła do siatki. Część obserwatorów zapisała nawet tego gola obrońcy Cracovii, ale Peszko zapewnia, że uderzał na bramkę. - A gdyby piłka nie trafiła w Helika, to gol byłby jeszcze ładniejszy - uśmiechał się pomocnik Lechii. - Rola jokera? Na pewno się z taką nie pogodzę, bo chcę grać w podstawowym składzie, ale jestem po kontuzji, więc nie wiem, czy jestem gotowy do gry przez 90 minut. Po golu Peszki gra gdańszczan się jednak... rozsypała. - Pogubiliśmy się i niepotrzebnie nakręciliśmy Cracovię - przyznał zawodnik. - Oczywiście dla mnie jest ważne, że po dłuższej przerwie wchodzę na boisko i daje zespołowi impuls, ale to niestety nie przełożyło się na punkty, które były naszym celem - dodaje Peszko. Piotr Jawor