"Pasy" nie zostawiły złudzeń w 20. kolejce Śląskowi Wrocław. Wynik 2-0 nie odzwierciedla dokładnie tego, co działo się na boisku. Podopieczni Michała Probierza przez 90 minut kontrolowali mecz. Goście jeszcze do przerwy nie dali sobie strzelić gola, ale po zmianie stron istniała już tylko jedna drużyna. Śląsk podłamał się po stracie pierwszej bramki, a następnie został całkowicie zdominowany. Wrocławianie w tym meczu oddali co prawda sześć strzałów, ale żadnego celnego! Przewaga Cracovii w tym elemencie była zdecydowana. 20 uderzeń, z czego siedem w światło bramki, zaowocowało dwoma trafieniami. Oba padły po stałych fragmentach gry, czyli jednym z najmocniejszych punktów w repertuarze "Pasów". Pierwszego gola w lidze strzelił Tomasz Vestenicky. Słowak nieoczekiwanie wyszedł w wyjściowej jedenastce, ale przede wszystkim zagrał na "szpicy", czyli swojej ulubionej pozycji. Już w pierwszej połowie napastnik mógł pokonać Matusza Putnockiego, ale wtedy strzelił wprost w bramkarza. Po zmianie stron pokonał już rodaka uderzeniem zza pola karnego. Drugą bramkę w piątek dołożył Rafael Lopes. Portugalczyk wykorzystał dośrodkowaniu z kornera Sergiu Hanki i strzałem głową ustalił wynik. Lopes, który pierwszy raz w tym sezonie w lidze był zmiennikiem, przerwał serię siedmiu meczów bez strzelonego gola, bo z Rakowem Częstochowa w Pucharze Polski w ogóle nie zagrał. A propos serii, to Cracovia po raz piąty z rzędu wygrała i nie straciła bramki u siebie w lidze. W tym czasie pokonała: Pogoń Szczecin 2-0, Lechię Gdańsk 1-0, KGHM Zagłębie Lubin 2-0, Raków Częstochowa 3-0 i ostatnio Śląsk. "Pasy" tworzą przy Kałuży prawdziwą twierdzę. Ostatnią drużyną, która wywiozła stąd jakąś zdobycz był Górnik Zabrze, remisując 1-1. ale to było 6 października.