Na Słowacji było 1-1, a rewanż w Krakowie zakończył się po dogrywce wynikiem 2-2. W tej sytuacji w kolejnej rundzie z Atromitosem Ateny zagra DAC. - Zaczęliśmy dobrze, szybko zdobyliśmy bramkę, ale bardzo istotna była sytuacja z 14. minuty, gdy rywal nie dostał ewidentnej czerwonej kartki. Zresztą, w pierwszym meczu też należał nam się rzut karny, ale żaden polski dziennikarz tego nie zauważył. Widać, że trudno o obiektywizm, jeśli chodzi o polskie zespoły... W 105. minucie powinien być dla nas kolejny rzut karny po faulu na Filipie Piszczku. To bardzo istotne decyzje, choć to nie jest usprawiedliwienie, bo odpadliśmy przez niewykorzystane sytuacje - rozpoczął konferencję prasową Probierz. To wszystko nie miałoby jednak żadnego znaczenia, gdyby w pierwszej połowie Cracovia była skuteczniejsza. Gospodarze mieli kilka sytuacji, ale żadnej nie potrafili zamienić na bramkę. Z kolei zaraz po przerwie krakowianie zdrzemnęli się i było 1-1.- Graliśmy z rozmachem, ale za łatwo straciliśmy gola i w nasze szeregi wkradło się trochę niepewności. Wówczas DAC przejął trochę kontrolę. Do końca stwarzaliśmy sobie sytuacje i był to szybki, ciekawy mecz. Szkoda tylko, że nie udało nam się strzelić jeszcze jednego gola - kręcił głową Probierz. Fatalnie dla "Pasów" zaczęła się dogrywka, bo Michał Helik stracił piłkę i Ramirez bez problemu zdobył bramkę na 2-1. - To był dziecinny błąd, który na tym poziomie nie może się zdarzyć - przyznał Probierz. - Walczyliśmy, by odrobić straty, ale skończyło się 2-2 i awansem rywali. To dla nas bolesne, bo za wszelką cenę chcieliśmy gać dalej, ale czasem marzenia to jedno, a realia drugie - zakończył Probierz. Z Krakowa PJ