To nie był najlepszy mecz w wykonaniu Marciniaka. Lewy obrońca "Pasów" był cały czas ogrywany przez Henrika Ojamę i Michała Kucharczyka. To właśnie przy dwóch trafieniach "Kucharza" w drugiej połowie meczu, Marciniak spóźnił się z kryciem. 25-letni defensor był rozczarowany swoją fatalną postawą. W rozmowie z dziennikarzami widać było, że emocje jeszcze z niego nie zeszły. - Nie będę komentował zachowania Krzysztofa Pilarza z końcówki spotkania. Nie wiem o co mu chodziło... [długie zastanowienie]. To znaczy wiem o co - z... bramkę i Krzysiu się na mnie wkurzył - walnął bez ogródek. Ten mecz wcale nie musiał się tak ułożyć dla "Pasów", bo na początku spotkania do siatki trafił Saidi Ntizabonkiza. Niestety radosna twórczość w obronie w wykonaniu Marciniaka i kolegów z drużyny zrobiła swoje. - Stracone bramki, to konsekwencja błędów moich i kolegów. Może gdybyśmy wytrzymali trochę dłużej po zdobyciu bramki, to mogłoby być lepiej. Dziś jednak było to ponad nasze możliwości. Legia pokazała nam miejsce w szeregu. Nie pozostaje nam nic innego jak przyjąć tę lekcję i wyciągnąć wnioski. Tylko to może spowodować, że nie będziemy błędów popełniać - ocenił. Mimo wszystko Marciniak przyznał, że gra Cracovii w tym roku dostarczała mu więcej powodów do uśmiechu. - Faktycznie nie było tak źle, zajmujemy miejsce w pierwszej ósemce, gdyby tak było po 30 kolejkach to nikt nie miałby pretensji. Ale zostało jeszcze dziewięć meczów i patrzenie w tym momencie na tabelę może być zgubne, bo jedno spotkanie może wszystko diametralnie zmienić - dodał. Dla "Pasów" był to ostatni mecz w tym roku, ale Marciniakowi wcale nie śpieszno na urlop. - Tu trzeba grać i trenować, żeby stawać się lepszym piłkarzem. W pierwszej lidze mieliśmy blisko czteromiesięczną pauzę. To było nienormalne. W styczniu zaczynamy przygotowania, w tym czasie jest też zgrupowanie kadry i po cichu liczę na to, że trener Adam Nawałka będzie wysyłał powołania patrząc na całokształt formy, a nie tylko ostatni mecz - zakończył. Autor: Krzysztof Oliwa