Arka zremisowała z Lechem w Poznaniu 1-1, choć przez ponad godzinę grała w osłabieniu, a rywale oddali aż 32 strzały. Mogła nawet wygrać, bo "Kolejorz" zdołał wyrównać dopiero kwadrans przed końcem. - Nie da się ukryć, że ten remis jest szczęśliwy, ale jest i trochę niedosytu. Bo kiedy udaje się obronną ręką wyjść z bardzo trudnych sytuacji, a takie tworzył Lech, do tego kolejny raz niesamowity mecz Pawła Steinborsa, a dostajesz bramkę ze stałego fragmentu, to jest mały niedosyt. Nie można być jednak za bardzo łapczywym, trzeba szanować ten punkt - mówił po spotkaniu kapitan Arki Adam Marciniak. Doświadczony obrońca, rozgrywający 263. mecz w Ekstraklasie, potwierdził, że jego drużynie łatwiej broniło się wtedy, gdy grała w osłabieniu. Nie skupiała się bowiem na grze ofensywnej. - Gdybyśmy grali w jedenastu, to nie bronilibyśmy się rozpaczliwie, ale również byśmy się odkrywali. Znając jakość Lecha, indywidualne umiejętności jego poszczególnych piłkarzy, moglibyśmy się narazić na groźną kontrę. A tak skupialiśmy się tylko na defensywie i Lech miał duży problem - zauważył Marciniak. Jego zdaniem polskie zespoły nie potrafią grać w ataku pozycyjnym, a do takiego "Kolejorz" został zmuszony podczas gry w przewadze. - Podobnie było w meczu z Legią, gdzie też lepiej broniliśmy się w dziesięciu. Lech się chyba łatwiej przedostawał pod naszą bramkę wtedy, gdy było nas jedenastu - mówi obrońca gdynian. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2019-2020,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>