<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/arka-gdynia-sandecja-nowy-sacz,4999" target="_blank">Zapis relacji na żywo z meczu Arka Gdynia - Sandecja Nowy Sącz</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/arka-gdynia-sandecja-nowy-sacz,id,4999" target="_blank">Relacja na żywo na urządzenia mobilne</a> W strugach padającego deszczu zawodnicy Arki i Sandecji wychodzili na boisko i choć warunki do gry nie były najlepsze, to piłkarze i tak mogli być zadowoleni, że ominęło ich to co stało się w Szczecinie. Tam mecz Pogoń - Piast długimi momentami przypominał zawody piłki wodnej. Mecz rozpoczął się dla Arki w sposób najlepszy z możliwych. Już w 5. minucie Mateusz Szwoch kapitalnym podaniem dograł do Rubena Jurado, który bez problemów wykorzystał sytuację sam na sam z Michałem Gliwą. Piłkarze Sandecji reklamowali pozycję spaloną, lecz sędzia był innego zdania. Pięć minut później Arka przeprowadziła akcję w polu karnym rywala, lecz Sandecja zdołała wybić piłkę. Zagrożenie zostało zażegnane jedynie pozornie, gdyż sędzia Zbigniew Dobrynin skorzystał z systemu VAR i dopatrzył się zagrania ręką Dawida Szufryna. Rzut karny na gola zamienił Mateusz Szwoch. Goście nie otrząsnęli się po stracie drugiej bramki, a już przegrywali trzema. Kapitalny kontratak na gola zamienił Siergiej Kriwiec, który wykorzystał doskonałe podanie Luki Zarandii. 3-0 w 15. minucie! Sandecja była znokautowana. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego próbowali podnieść się z desek i wrócić do gry, ale jeszcze przed przerwą dostali czwartego "gonga". Znów doszło do analogicznej sytuacji z zagraniem ręką w "szesnastce", gdy dośrodkowanie Damiana Zbozienia zablokował nieprzepisowo Patrik Mraz. Choć sędzia nie wychwycił zdarzenia od razu, to skorzystał z VAR-u i wskazał na jedenasty metr. Rzut karny ponownie wykorzystał Szwoch. Płaskim strzałem przy słupku nie dał szans Gliwie. Być może trener Mroczkowski w przerwie dodał otuchy swoim podopiecznym, ale już dwie minuty po przerwie jego słowa przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Sądeczanie zaczęli ją bowiem katastrofalnie, od... straty piątej bramki w najprostszy możliwy sposób. Piłkę bezpośrednio z autu w pole karne wrzucił Zbozień, a Adam Marciniak strzałem głową pokonał bramkarza. Szach i mat, pogrom, nokaut, deklasacja. 5-0 w 47. minucie. Po zdobyciu piątej bramki Arka kontrolowała przebieg spotkania, ale nie forsowała tempa gry. Gracze Leszka Ojrzyńskiego spokojnie rozgrywali piłkę, zadowoleni z osiągniętego rezultatu. Sandecja dzielnie walczyła o honorowego gola, ale był to dzień w którym nic nie szło po ich myśli. Chwilami wyglądało to tak, jakby wszystko sprzysięgło się tego dnia przeciwko drużynie gości. Kiedy piłkę do bramki skierował już Aleksander Kolev, był na pozycji spalonej. Wysoka przegrana sądeczan nie wzięła się jednak z niczego, zważywszy na to, że był to ósmy kolejny mecz bez wygranej podopiecznych Mroczkowskiego. Co więcej od trzech spotkań nie potrafią oni strzelić gola, co wyraźnie mówi o jakimś problemie wewnątrz drużyny. Arka zaś odniosła efektowne zwycięstwo i z boiska schodziła przy gromkich oklaskach kibiców, dziękującym piłkarzom za grę. Dzięki wygranej gdynianie awansowali na siódme miejsce w tabeli i mają spore szanse, by utrzymać je do końca kolejki. Wojciech Górski Arka Gdynia - Sandecja Nowy Sącz 5-0 (4-0) Bramki: 1-0 Jurado (5.) 2-0 Szwoch (13. - z karnego) 3-0 Kriwiec (15.) 4-0 Szwoch (43. - z karnego) 5-0 Marciniak (47.) Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź). Widzów 5 064. Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Luka Zarandia (62. Szymon Nowicki), Antoni Łukasiewicz, Siergiej Kriwiec, Mateusz Szwoch, Grzegorz Piesio (86. Patryk Kun) - Ruben Jurado (75. Rafał Siemaszko). Sandecja Nowy Sącz: Michał Gliwa - Adrian Basta, Dawid Szufryn, Płamen Kraczunow, Patrik Mraz (46. Maciej Małkowski) - Adrian Danek, Grzegorz Baran, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski - Wojciech Trochim (46. Bartłomiej Dudzic), Aleksandyr Kolew (71. Bartłomiej Kasprzak). <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2017-2018,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy</a> <a href="http://eurosport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking?sId=105&gwId=57516&posId=&sort=0" target="_blank">Ranking Ekstraklasy - sprawdź!</a> Powiedzieli po meczu: Radosław Mroczkowski (trener Sandecji Nowy Sącz): - Nie spodziewaliśmy, że po ostatnim dobrym meczu, zwłaszcza w defensywie z Lechem Poznań, stracimy w Gdyni tyle bramek. Nie chcę na gorąco oceniać tych sytuacji, bo mogę się mylić, ale z perspektywy naszej ławki wyglądało to tak, jakby w tym spotkaniu VAR był tylko w jedną stronę. Generalnie jestem zwolennikiem dobrego sędziego. Kontrowersyjna była dla mnie zwłaszcza druga bramka, długo też trwało analizowanie tych sytuacji. Poza tym w drugiej połowie była ewidentna ręka zawodnika Arki w polu karnym, ale karnego już nie było. Generalnie ważne jest jednak to, co znalazło się w sieci. Na pewno przy szybkim i wysokim prowadzeniu gospodarze mogli grać bez obciążenia i spokojnie budować swoje akcje. Mamy swoje problemy, z którymi musimy się zmierzyć. Wynik jest dla nas bolesny, ale ten zespół nie podda się i w kolejnych meczach będzie walczył, starał się grać jak najlepiej i spróbuje zdobyć jak najwięcej punktów. Leszek Ojrzyński (trener Arki Gdynia): - Gratulacje dla mojej drużyny, bo zagrać taki mecz, w którym prowadzi się do przerwy 4-0, to wielka sztuka. Jeszcze większą sztuką jest przy takim wyniku nie stracić koncentracji, a w konsekwencji także bramki. Mieliśmy w tym spotkaniu sporą przewagę, toczyło się ono pod naszą kontrolą, ale dopisało nam też trochę szczęścia. Był też z nami VAR, natomiast we wcześniejszych spotkaniach VAR nie był naszym sprzymierzeńcem. - W przerwie uczulaliśmy zawodników, że przy wyniku 4-0 mecz wcale nie jest rozstrzygnięty. Mieliśmy dzisiaj idealny przykład z Bundesligi, kiedy Borussia wygrywała w Dortmundzie 4-0 z Schalke, a spotkanie zakończyło się remisem 4-4. Czasami do naszej gry wkradało się trochę dekoncentracji, ale i tak zagraliśmy na zero z tyłu. Najważniejsze, że zdobyliśmy niezwykle cenne punkty, które przy tak wielkim ścisku w tabeli są cenne jak powietrze. Odnieśliśmy najwyższe w historii zwycięstwo Arki w Ekstraklasie, ale wyznaję zasadę, że historię trzeba znać, a nie nią żyć. Tym bardziej, że czekają nas kolejne istotne spotkania, chociażby już w środę w ćwierćfinale Pucharu Polski z Chrobrym Głogów.