W historii rozgrywek "Pucharu Tysiąca Drużyn" jak często nazywano czy nazywa się rozgrywki o Puchar Polski, trzy raz zdarzało się, że do finału awansowały rezerwowe drużyny. Po raz pierwszy udało się to Legii II Warszawa czy raczej wtedy CWKS-owi, bo taka była nazwa klubu, a było to w 1952 roku. Potem ten wyczyn powtórzyły tylko rezerwy ROW-u Rybnik w sezonie 1974/1975 i Ruchu Chorzów w 1993 roku. Mieli świetnego trenera Jak było z rybniczanami? Kolejno eliminowali silniejszych od siebie i ligowych rywali, bo na rozkładzie mieli Górnika Jastrzębie, BKS Bielsko, a w 1/32 pucharowych rozgrywek Metal Kluczbork - znacznie wyżej od siebie notowane jedenastki. Trenerem zespołu, który grał w ledwie regionalnej klasie wojewódzkiej, był Edward Jankowski. Nietuzinkowa postać w polskiej piłce. Z Górnikiem Zabrze cztery razy zdobywał mistrzostwo Polski. Dla zabrzan w marcu 1956 roku zdobył pierwszego, historycznego gola w rozgrywkach Ekstraklasy (wtedy I ligi) w derbach z Ruchem Chorzów. Ten świetny napastnik na swoim koncie miał 10 występów w reprezentacji Polski, w których zdobył cztery gole. Zagrał m.in. w legendarnym meczu z ZSRR na Stadionie Śląskim w eliminacjach MŚ, który "Biało-Czerwoni" po świetnym meczu wygrali 2-1. Potem osiadł w Rybniku, gdzie z powodzeniem pracował jako trener, a rezerwy ROW-u Rybnik doprowadził do finału Pucharu Polski. - Niesamowita i wspaniała osoba. Mieliśmy wtedy w zespole rezerw praktycznie samych młodych piłkarzy, 18-20 latków. Ja byłem rocznik 1954, inni w podobnym wieku, albo jeszcze młodsi, jak Paweł Janduda, który trafił do nas ze Stadionu Śląskiego i miał wtedy ledwie 18 lat. Na ligowe mecze do nas wysyłani byli zawodnicy pierwszego zespołu, którzy w Ekstraklasie nie grali. Jankowski jednak nie stawiał ich do składu, wolał postawić na nas, na młodszych graczy - wspomina Zbigniew Gańczorz, który był członkiem zespołu trenera Jankowskiego i zdobywał ważne i zwycięskie gole w meczach z Metalem (1-0) czy z Legią (3-2). Załatwili ich po przerwie! Z warszawskim zespołem, który Puchar Polski zdobył do dziś rekordową ilość, bo aż 19 razy, przyszło rybniczanom spotkać się w niedzielę 3 listopada 1974 roku. ROW II grał swoje mecze nie na głównym stadionie, a na boisku w Rybniku-Chwałowicach, gdzie zamiast trawy był... żużel. Ligowcom niełatwo było się odnaleźć w takich warunkach. Jak było w starciu z Legią, która do Rybnika przyjechała ze świeżo upieczonymi medalistami mistrzostw świata 1974, jednym z najlepszych wtedy skrzydłowych na świecie Robertem Gadochą czy świetnym pomocnikiem Lesławem Ćmikiewiczem? Do tego w składzie byli inni bardzo dobrze piłkarze, jak Piotr Mowlik (były bramkarz ROW-u, potem również medalista mundialu tylko, że tego w Hiszpanii w 1982), a także Adam Topolski, Stefan Białas czy późniejszy członek Galerii Sław Legii, bardzo dobry napastnik Jan Pieszko. Nie było tylko kontuzjowanego Kazimierza Deyny. ROW II trenera Jankowskiego od początku atakował, ale w bramce bez zarzutu spisywał się Mowlik. To, co wydarzyło się po przerwie, przerosło wszelkie oczekiwania 2 tysięcy kibiców na żużlowym stadionie w Chwałowicach. Rybniczanie raz za razem dziurawili siatkę legionistów! Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia! Tak wszystko relacjonował katowicki "Sport" w wydaniu z 4.11.1974 roku: "W drugiej połowie górnicy jeszcze bardziej natarli, a na efekty nie trzeba było długo czekać. W 46 minucie Gańczorz bardzo przytomnie zagrał do nieobstawionego Sebeszczyka i piłka wylądowała w siatce gości. W kwadrans później Kaczmarczyk miękko wyegzekwował rzut różny - piłkę w wyskoku otrzymał na głowę Janduda i było 2-0. Wreszcie w 70 minucie Buchalik dośrodkował piłkę, czubkiem buta dotknął jeszcze Gańczorz i sensacja gotowa! W zespole zwycięzców wszyscy zawodnicy przeszli samych siebie, a ich ambicja pozwala upatrywać w nich czarnego konia dalszych rozgrywek tegorocznej edycji PP" - proroczo relacjonował wtedy "Sport". Odstawili młodych i... przegrali W końcówce Legia, głównie za sprawą dwojącego się i trojącego się Gadochy, zdobyła dwa gole, do siatki trafiał Leszek Kuzanowicz i wspomniany Gadocha, ale ROW II sensacyjnie wygrał 3-2 i to on awansował do 1/8 Pucharu Polski, gdzie kilkanaście dni później rozprawił się z innym przedstawicielem Ekstraklasy, a mianowicie Polonią Bytom, wygrywając po trafieniu nastoletniego wówczas Jandudy, syna byłego reprezentanta Polski Henryka, zawodnika AKS Chorzów, 1-0. W ćwierćfinale ROW II pokonał z kolei Lecha Poznań 2-1, kolejne dwa gole Jandudy, a w półfinale rybniczanie w Chwałowicach dali radę wielkiemu Górnikowi Zabrze, zwyciężając ponownie 2-1. W 1/2 i w finale ze Stalą Rzeszów 1 maja 1975 roku na stadionie Cracovii, przeważali już jednak piłkarze pierwszej drużyny. Podobnie było zresztą z Legią II w 1952 i z Ruchem II Chorzów później w 1993 roku. Finał ROW II, a w rzeczywistości pierwszy zespół, przegrał w serii karnych 2-3. Po 120 minutach było 0-0. Warto dodać że Stal, która w tamtym roku wywalczyła też awans do Ekstraklasy, pokonała "jedynkę" ROW w 1/8 tamtych rozgrywek 2-1 u siebie po dogrywce. W finale rzeszowianie triumfowali w serii jedenastek. - Być może gdyby postawiono wtedy na nas, na młodych chłopaków, to wygralibyśmy to spotkanie. Władze klubu zdecydowały jednak inaczej - wspomina jeden z największych sukcesów rybnickiej piłki Zbigniew Gańczorz. Klubowi uciekła wtedy wielka szansa... Michał Zichlarz