"Wigilię spędziłem u mamy w Polsce, ale już tego samego dnia wieczorem wsiadłem w samochód i wróciłem do Niemiec, gdzie mieszkam na stałe, bowiem nazajutrz o 6.00 rano miałem samolot do Stanów Zjednoczonych. Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia spędziłem w samolocie" - powiedział PAP Błaszczyk (TTC Zugbruecke Grenzau). W Chicago Błaszczyk zagrał już po raz piąty w dorocznym turnieju "Killerspin", z udziałem zawodników ze światowej i europejskiej czołówki. "W wyniku losowania miałem się spotkać w ćwierćfinale z Grekiem Kalinikosem Kreangą, ale dziesięć minut przed spotkaniem organizatorzy zmienili mi rywala i zmierzyłem się z Duńczykiem Michaelem Maze'em. Czyli wolna amerykanka w Ameryce. Przegrałem z nim 1:3, a później w meczu o 5. miejsce wygrałem z półfinalistą chorwackiego Pro Touru, Chińczykiem Lei Zhenhuą 3:0" - dodał Polak. Turniej wygrał Chińczyk Chen Qi. W Stanach Zjednoczonych Błaszczyk nie tylko grał w ping-ponga, ale również świętował 34. urodziny i brał udział w zabawie sylwestrowej. "Polscy znajomi sprawili mi wielką niespodziankę w dniu urodzin. Zawieźli mnie do nowego domu jednego z nich w Chicago. Nieświadomy niczego wszedłem do salonu, a wówczas - niczym w filmach - zapaliło się światło, a wokół było ze 40 osób i rozległo się +sto lat+. Było wspaniale" - wspominał Błaszczyk. Nowy rok przywitał w jednym z chicagowskich hoteli, razem z grupą kilkuset Polaków. "Było nie tylko mnóstwo gości, ale i polskie jedzenie, m.in. barszczyk, jak również polski zespół muzyczny" - opowiadał Błaszczyk. Po powrocie do Grenzau, Błaszczyk rozpoczął przygotowania do występów w lidze niemieckiej i styczniowego Pro Touru w Danii. Na przełomie kwietnia i maja impreza numer jeden sezonu -mistrzostwa świata w Jokohamie. "Początek roku uważam za bardzo udany, a do tego dopisuje zdrowie" - podsumował Błaszczyk. Radosław Gielo