- W żaden sposób medal z Turynu nie będzie miał wpływu na start. W ferworze walki nie myśli się o takich sprawach - powiedział Sikora w "Przeglądzie Sportowym". - W jakiej mogę być formie skoro przez 10 dni nie trenowałem? Niby miałem wolne, ale tak naprawdę na nic nie było czasu. Przede wszystkim chcę dobrze strzelić, bo po takiej przerwie trudno spodziewać się rewelacyjnego biegu. A na ile to wystarczy, okaże się dopiero na trasie -dodał. - Poprzedniej nocy napadało prawie metr śniegu. W nocy mróz dochodzi do -20 stopni, w dzień zapowiadane jest około pięciu kresek poniżej zera. W jednym momencie sypie, za chwilę wychodzi słońce. Szykuje się loteria. Trasa jest ciężka, podbiegi zróżnicowane. W dodatku cały obiekt położony jest na wysokości 1600 m n.p.m. Gdybym normalnie ćwiczył przez ostatnie dni, taki powrót w góry nie byłby żadnym problemem, bo przecież generalnie dobrze startuje mi się na wysokościach. Jednak kiedyś już biegłem tutaj po dłuższej przerwie i wiem, co to znaczy - stwierdził Sikora, który Puchar Świata chciałby zakończyć w pierwszej "10" w klasyfikacji generalnej (obecnie Sikora zajmuje 12. lokatę - przyp. red.). - Różnice nie są takie duże, ale tutaj będzie trudno nadrabiać. W Kontiolahti i Oslo powinno być znacznie lepiej - zakończył najlepszy polski biathlonista.