"Szczególne podziękowania za ten sezon składam rodzinie. Moje starty kosztowały ich wiele wyrzeczeń" - powiedział Sikora. " Podczas zawodów jestem bardzo skoncentrowany na starcie i pewnie oni są częściej myślami przy mnie niż ja przy nich. Święta zamierzam spędzić w domu. Chciałbym też w tym roku gdzieś w końcu z rodziną wyjechać i pewnie na to spożytkuję część nagrody. Przez ostatnie lata praktycznie nie mieliśmy na to czasu" - dodał.. "Medal bardzo podobał się córce. Mocno przeżywała moje starty i jestem pewien, że bardzo się z mojego sukcesu cieszyła. Syn jest troszkę za mały, by to docenić i podejrzewam, że gdyby dostał krążek w swoje ręce to niewiele by z niego zostało" - żartował wicemistrz olimpijski. "Nie podjąłem jeszcze decyzji, co do startu w Vancouver. Podejmę ją wspólnie z żoną. Z tego co rozmawialiśmy żona dostała nową motywację i chciałaby, abym trenował do kolejnej olimpiady. Ja nie mam jeszcze takiego przekonania. Zamierzam trenować najbliższe dwa lata, a jeżeli wyniki będą bardzo dobre to nie wykluczam kolejnych dwóch" - zdradził Sikora. "W biathlonie jest tak, że wiek zawodników odnoszących sukcesy przesuwa się. Nawet 40-letni zawodnicy walczą o medale. Taki wiek, w jakim jestem teraz, jest optymalny i trzeba tylko podtrzymywać wydolność i spędzić trochę czasu na strzelnicy. Trenować należy oba elementy - skupienie się na jednym nie daje gwarancji sukcesu" - ocenił 32-letni zawodnik. "Z igrzysk najbardziej w pamięci utkwiły mi ostatnie metry biegu na 15 km. Było to dla mnie ogromne przeżycie emocjonalne. Medal na razie wędruje wszędzie ze mną - każdy chce go zobaczyć, sfotografować. W domu ma specjalne miejsce, ale rzadko na nim bywa" - dodał biathlonista. Dla 32-letniego Sikory sezon 2005/06 był najbardziej udany w karierze - obok medalu w Turynie może pochwalić się wywalczeniem czwartego miejsca w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Wygrał również klasyfikację końcową PŚ w sprincie.