"Ula ma nietypowe wymiary (194 cm wzrostu i 145 kg wagi - przyp. red), dlatego bardzo szkoda tych judog i pasa. Wszystko miała w nieszczęsnej torbie, która zaginęła gdzieś na lotnisku we Frankfurcie. Jeśli do soboty nie odzyskamy bagażów, może uda się pożyczyć zapasowy sprzęt od Janusza Wojnarowicza" - powiedział trener Robert Radlak, który prowadzi kobiecą reprezentację i jednocześnie jest tzw. osobistym szkoleniowcem Sadkowskiej. W miniony weekend do swych sukcesów Sadkowska dopisała brąz w prestiżowym Grand Slamie, najlepiej punktowanym i opłacanym (otrzymała 1,5 tys. dol.) cyklicznym turnieju judo na świecie. Oprócz Polki, na podium stanęły same Azjatki - w japońskim finale Maki Tsukada pokonała Megumi Tachimoto, a na trzeciej pozycji, ex aequo z judoczką pochodzącą z Olsztyna, uplasowała się Chinka Qin Qian. "W pierwszych trzech pojedynkach Urszula "zajechała" przeciwniczki aktywnością i przygotowaniem fizycznym. Non stop atakowała i było widać, że ostatnie zgrupowanie w Giżycku przyniosło efekt. Mocniejszej motorycznie i siłowo Sadkowskiej brakuje jeszcze przygotowania specjalistycznego, ale to kwestia czasu. Schudła 10 kg, jest szybsza i lepiej się porusza po macie" - powiedział Radlak. W stolicy Rosji - zdaniem trenera - na pochwałę zasłużyła również Daria Pogorzelec (78 kg), mimo że odpadła w eliminacjach. "Po wygranej z utytułowaną Ukrainką Anastazją Matrosową, w drugiej walce trafiła na liderkę światowego rankingu Francuzkę Celine Lebrun. Po wyrównanej potyczce doszło do dogrywki, która również nie przyniosła rozstrzygnięcia. Sędziowie musieli wskazać zwyciężczynię i niestety pokazali na przeciwniczkę" - dodał. W sobotę na niemal tygodniowe zgrupowanie do Casteldefels wybiera się pięcioro reprezentantów Polski: Sadkowska, Tomasz Kowalski, Paweł Zagrodnik (obaj 66 kg), Przemysław Matyjaszek (100 kg) i Wojnarowicz (+100 kg).