Zespół "All Blacks" już dokonał czegoś, czym nikt wcześniej nie mógł się pochwalić. Zwycięstwo w Londynie nad RPA (20:18) w półfinale PŚ było 13. z rzędu wygranym spotkaniem w PŚ. Komentatorzy chwalą Nowozelandczyków za konsekwencję w grze. Eksperci ocenili, że ich występ w półfinale nie był ładny, ale skuteczny. W wielu momentach rugby przypominało zapasy. "Od samego początku wiedzieliśmy, że może o zwycięstwie zadecydować jedna akcja. I właściwie tak też się stało" - powiedział trener triumfatorów Steve Hansen. Do przerwy jego drużyna przegrywała 7:12. "Byłem bardzo dumny z naszych chłopców, jak potrafili znaleźć rozwiązanie w tej trudnej sytuacji" - dodał. Nie wiadomo jednak, czy za tydzień w finale będzie mógł zagrać kapitan Richie McCaw, gdyż kontrowersje wzbudza sytuacja, w której uderzył łokciem w twarz jednego z rywali. Za taki faul sędzia może nałożyć na niego karę nawet dwóch tygodni zawieszenia. "Chcieliśmy, by wszyscy w naszym kraju mogli być z nas dumni, ale tak się nie stało" - skomentował po przegranej trener RPA Heyneke Meyer. W niedzielę w drugim półfinale zmierzą się Australia i Argentyna. Zwycięzca zmierzy się z Nową Zelandią w finale 31 października, a dzień wcześniej odbędzie się mecz o trzecie miejsce.