Hokej na trawie to może i dyscyplina nieco niszowa w Polsce, ale nie zapominajmy, że to jednak sport olimpijski. Na igrzyskach turnieje odbywają się na dużych boiskach na powietrzu, ale zimą większość zawodników gra w hali. W Poznaniu o medale zagrało po dwanaście ekip męskich i kobiecych - reprezentowane były wszystkie kontynenty. Była więc Namibia z Afryki, Urugwaj i Argentyna z Ameryki Południowej, Stany Zjednoczone i Kanada z Ameryki Północnej, Iran i Kazachstan z Azji. Najliczniej była reprezentowana Europa, ale to nie powinno dziwić. Tu hokej na trawie w halowej odmianie jest bowiem najmocniejszy. Mistrzostwa świata odbywają się po raz trzeci - w dwóch poprzednich edycjach finał był taki sam jak teraz - Niemcy - Polska. Dwukrotnie dotąd - w 2003 roku w Lipsku i cztery lata później w Wiedniu - lepsi byli Niemcy. Reprezentacja zza Odry to swoisty fenomen - do 2006 roku wygrali wszystkie międzypaństwowe spotkania w hali! Dopiero wtedy w mistrzostwach europy w Eindhoven sposób na nich znaleźli Polacy (9-4). W finale doszło do rewanżu i tym razem lepsi okazali się Niemcy. Teraz w fazie grupowej Polacy znów wygrali z Niemcami (3-2), do rewanżu dojdzie w niedzielę w finale. Oby historia z Holandii tym razem się nie powtórzyła. - Oni życzyli sobie, by z nami zagrać w finale. Chcą pokazać, że są lepsi - powiedział trener Polski Karol Śnieżek. Od ostatniego sukcesu w Wiedniu Polakom specjalnie się nie powodziło. W 2008 roku poświęcili Halowe Mistrzostwa Europy w Rosji, bo chcieli się przygotować do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Pekinie. Spadli więc do grupy B, a w 2010 roku nie zdołali wrócić do grupy A - przesądziła bramka stracona w meczu ze Szwajcarią już po upływie czasu gry. Mistrzowski turniej w Poznaniu był więc swoistą niewiadomą - zwłaszcza, że Polacy trafili do bardzo trudnej grupy z faworytami do złota Niemcami oraz mocną Holandią. Mecze między tymi drużynami decydowały o awansie do półfinału - Niemcy wygrali z Holandią 8-5, choć przegrywali 2-4. Z Polską przegrali 2-3, ale strzelili dwie bramki w dwóch ostatnich minutach, a mogli nawet wyrównać. W ostatnim meczu fazy grupowej Polska zmierzyła się z Holandią - aby wygrać grupę musiała zremisować, porażka co najwyżej jednym golem dawała naszym laskarzom drugą pozycję i awans. Pojedynek był niezwykle dramatyczny - biało-czerwoni przegrali 2-3, ale awansowali. Nie mniejsza dramaturgia była w dzisiejszym półfinale z Austrią. Polacy prowadzili już 2-0, na dodatek bramkarz Marcin Chyła obronił rzut karny, co jest rzadkością. Austriacy jeszcze w pierwszej połowie zdobyli kontaktowego gola, a po przerwie mieli kilka szans na doprowadzenie do remisu. Nie udało się, Polacy dowieźli prowadzenie 2-1 do końca meczu. Mimo to trener Austrii Frank Hoenell chwalił swój zespół. - Jestem bardzo zadowolony z gry zawodników, stracić tylko dwie bramki w półfinale to duży wyczyn. Szkoda, że zawiodła skuteczność - stwierdził. Mecz półfinałowy odbywał się w niesamowitej atmosferze - w hali nr 5 Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie zbudowano boiska do hokeja i trybuny na cztery tysiące osób, ponad 3,5 tys. sympatyków tej dyscypliny śpiewało i zagrzewało obie drużyny do boju. Austriacy też mieli swoich fanów. - W Austrii gramy może dla stu osób. Taka gra dla trzech, czterech tysięcy osób to nowe doświadczenie, piękne doświadczenie - mówił trener rywali. W finale rywalem Polaków będą Niemcy, którzy rozgromili aktualnego wicemistrza europy Rosję aż 1-:0. - To był zespół z innej planety niż wszystkie - skomentował trener Śnieżek. Wystarczyły trzy minuty spotkania, a po trzech pięknych akcjach Niemcy prowadzili 3:0. - Mają nad nami przewagę, bo my przez 40 minut robiliśmy taką robotę, że masakra, a oni w trzy minuty zakończyli pracę - ocenił trener Śnieżek. - Przygotujemy się jednak do tego meczu finałowego, bo wiemy jak się przygotować na Niemców. Musimy jednak zagrać o wiele, wiele lepiej niż w meczu grupowym - dodał. Spotkanie finałowe mistrzostw świata w niedzielę o godz. 15.00.