"Biało-czerwone", w składzie: Bogna Jóźwiak (OŚ AZS Poznań), Marta Puda (TMS Sosnowiec), Małgorzata Kozaczuk i Martyna Komisarczyk (obie AZS AWF Warszawa), były rozstawione z numerem siódmym, i rozpoczęły zmagania od pojedynku z Japonkami w 1/8 finału, który przegrały 34:45. Rywalki, dziesiąty zespół rankingu światowego, były już po meczu z ekipą Dominikany (45:25) i od początku rywalizacji z Polkami dominowały. Najmniejsze straty zawodniczek trenera Dariusza Nowinowskiego to jedno trafienie po drugiej rundzie oraz dwa - po czwartej. Wygrały jednak tylko dwie walki indywidualne, a to było za mało do końcowego zwycięstwa. Do tej pory Japonki nie błyszczały w szabli, ale w Lipsku trzy z nich awansowały do czołowej ósemki indywidualnie, a Polek zabrakło w "16". Późniejsze wyniki drużyny potwierdziły dobrą dyspozycję, gdyż w ćwierćfinale pokonały 45:43 faworyzowane Rosjanki, mistrzynie olimpijskie z Rio i najlepsze w MŚ dwa lata temu, a mimo porażki w półfinale z Koreankami (32:45) zachowały szansę na brązowy medal. Polski zespół w spotkaniach o miejsca 9-16 pokonał kolejno Kanadę 45:20, Hongkong 45:43, a w meczu o dziewiąte miejscu uległ Węgrom 39:45, choć dzięki świetnej postawie najmłodszej w drużynie i debiutującej w MŚ Komisarczyk (w sumie plus osiem trafień) prowadził 35:32. Nadzieje były niemal do końca, ale ostatnią rundę Kozaczuk przegrała z Anną Marton 0:5. - Oczekiwania były na pewno większe. Na takim, a nie innym wyniku zaważyło przede wszystkim pierwsze spotkanie z Japonkami. Nasze dziewczyny nie poradziły sobie z agresywnym, bardzo ofensywnym stylem walki rywalek, które już indywidualnie pokazały, że były w Lipsku w świetnej formie, a ich wygrana z Rosjankami w ćwierćfinale ma swoją wymowę - powiedział PAP obserwujący zawody dyrektor sportowy Polskiego Związku Szermierczego Ryszard Sobczak.