Zdjęcie 32-letniej Iranki zrobione w Szanghaju, gdzie toczyła się pierwsza część pojedynku o mistrzostwo świata, wywołało falę komentarzy w irańskim internecie, a wcześniej sprawę nagłośniły media państwowe w tym islamskim kraju. Bayat nie chce wracać do ojczyzny. "To (powrót do kraju - PAP) jest obecnie zbyt ryzykowne. W Iranie jest wiele osób przebywających w więzieniu właśnie z powodu zdjęcia hidżabu z głowy. To bardzo poważny problem. Może chcieliby mnie w tej sytuacji przykładnie ukarać" - powiedziała arbiter, cytowana przez BBC, dodając, że 'całkowicie spanikowała', gdy zobaczyła reakcje w Iranie na swoją fotografię. Bayat stwierdziła, że irańska federacja szachowa poinstruowała ją, by 'napisała coś' w formie przeprosin w internecie w odpowiedzi na zamieszanie, którego stała się sprawczynią, ale odmówiła. Bayat pełni funkcję sekretarza generalnego federacji szachowej Iranu i jest jedyną kobietą na tym stanowisku w strukturach sportowych tego kraju. Jest także jedyną w Azji międzynarodową arbiter Kategorii A. Międzynarodowa Federacja Szachowa (FIDE) nie komentuje całej sytuacji i nie widzi żadnego naruszenia przepisów z jej strony. W czwartek we Władywostoku rozpoczęła się druga część 12-partiowego meczu Ju z Goriaczkiną. Po siedmiu rundach w rywalizacji jest remis 3,5:3,5. Pierwsze sześć rund rozegrano w Szanghaju. Kilka dni temu świat obiegła wiadomość, że Iran opuściła potajemnie pierwsza medalistka olimpijska - taekwondzistka Kimia Alizadeh Zenoorin, która w Rio de Janeiro zdobyła brąz. Miała wyemigrować do Holandii.