Nasz najlepszy skoczek kibicuje polskim piłkarzom i idealnie wytypował wynik meczu z Austrią. Małysz uważa, że w środę z Walią podopieczni Pawła Janasa wygrają 3:0. Jednak na wskazanie zwycięzcy Pucharu Świata w skokach w zbliżającym się sezonie nie dał się namówić. - O, tutaj w żadnym wypadku nie podejmę się typowania. Na własnym podwórku najtrudniej jest coś przewidzieć. Futbolem się pasjonuję, więc możemy się tak zabawić, ale w mojej dyscyplinie nie zaryzykuję żadnej przepowiedni - powiedział Małysz w "Przeglądzie Sportowym". Skoczek z Wisły wygrał letnią Grand Prix, dwukrotnie triumfował w mistrzostwach Polski. Czy to zapowiedź sukcesów w sezonie zimowym? - Dopiero się przekonamy. Sam jestem bardzo ciekawy, jak to będzie, bo jeszcze nigdy nie skakałem latem tak dobrze. To oczywiste, że chciałbym, aby miało to przełożenie na najważniejsze starty w sezonie, natomiast na razie nie ekscytuję się tym zbytnio. Przede mną jeszcze sporo pracy i błędów do wyeliminowania. Muszę na przykład popracować nad odbiciem, wyjściem z progu. Są niuanse do poprawienia - tłumaczył. - Jedziemy do Predazzo, w planach mamy sporo treningów, no i czekamy na pierwsze zajęcia na śniegu. Pewnie pojedziemy gdzieś do Skandynawii, choć optymalnie by było, gdyby zaśnieżono skocznie w Zakopanem. My mielibyśmy świetne warunki do pracy, a można by na tym jeszcze zarobić, bo przyjechałoby wiele zagranicznych ekip. To byłoby bodaj jedyny przygotowany obiekt - nie licząc skandynawskich - w Europie, a nie wszystkim chce się jeździć do Norwegii, czy Finlandii - dodał Małysz.