"Obaj wypełnili tylko połowę normy. Nie sądzę jednak, by Sikora się nie załapał. Małysz z kolei na pewno ma miejsce w drużynie, która dzięki czwartej pozycji w ubiegłorocznych mistrzostwach świata może być pewna wyjazdu do Kanady" - powiedział szef misji olimpijskiej Kazimierz Kowalczyk. O minima nie muszą się martwić: brązowe medalistki - turyńskich igrzysk w biegach narciarskich Justyna Kowalczyk i snowboardowych mistrzostw świata Paulina Ligocka, łyżwiarze figurowi - Przemysław Domański i Anna Jurkiewicz oraz biegowa sztafeta kobiet i drużyna skoczków narciarskich. "Generalna zasada jest taka, że zawodnik musi znaleźć się dwukrotnie w dwudziestce zawodów Pucharu Świata lub w ubiegłorocznych mistrzostwach świata zajął miejsce punktowane. Ci sportowcy muszą swoją formę potwierdzić w sezonie olimpijskim. Nikt nie pojedzie do Kanady jako turysta. Chcemy tam walczyć o czołowe lokaty, dlatego dobrą dyspozycję trzeba potwierdzić. Wyjątkiem są jedynie medaliści mistrzostw świata, oni jako jedyni zagwarantowali sobie udział w Vancouver już w zeszłym roku" - poinformował Kowalczyk. Pięćdziesiąt procent normy wypełniły do tej pory 32 osoby. Są to zawodnicy z takich dyscyplin jak biegi narciarskie, skoki, skicross, snowboard, łyżwiarstwo szybkie, bobsleje, saneczkarstwo, biathlon. "Przewiduję, że do Kanady pojedzie ponad 40 reprezentantów Polski" - ocenił szef misji olimpijskiej. Zaznaczył, że w Vancouver nie wystąpią zawodnicy, którzy nie będą do tego startu przygotowani. "Parę razy mieliśmy już przypadki, że reprezentanci kończyli rywalizację na ostatnim miejscu. Przykładem jest narciarz Janusz Krężelok, który w Salt Lake City w biegach sprinterskich dostał się do finału, ale wcześniej startował także na innych dystansach i zajmował odległe lokaty. Trenerzy tłumaczyli, że były to starty treningowe. My nie chcemy jednak, by na igrzyskach zawodnicy trenowali" - powiedział Kowalczyk.