Lacrosse to gra pochodzenia indiańskiego. Mecze Indian rozgrywane były na nieograniczonym polu i mogły trwać kilka dni. Drużyny liczyły nawet po 100 osób. Ludzie z zachodu poznali tę grę pod koniec XVII wieku, a zasady spisano w Kanadzie w XIX stuleciu. Gra jest bardzo prosta. Wygrywa ten, kto więcej razy umieści piłkę w bramce przeciwnika. Lacrosse to sport kontaktowy. Starcia, zderzenia kijami to naturalny element gry. - Lacrosse jest połączeniem wielu dyscyplin. Jest pierwowzorem hokeja na lodzie. Łączy też elementy koszykówki, piłki ręcznej i nożnej. Każdy znajdzie coś dla siebie. To przede wszystkim gra kontaktowa. Zawodnicy grają ciało w ciało. Walka o piłkę jest momentami brutalna - mówi Interii Przemysław Tabor, bramkarz drużyny Kraków Kings oraz reprezentacji Polski. Agresywność wymaga specjalnego sprzętu. Kask, rękawice, ochraniacze - wszystko można dostać w Polsce, a jest to sprzęt niezbędny, bo uderzenie takim kijem naprawdę boli. Pierwsze zgrupowanie polskiej kadry miało miejsce w 2008 roku. W 2011 powstała Polska Federacja Lacrosse, która od 2013 współpracuje z Polskim Związkiem Hokeja. Może nie jesteśmy tuzami światowego lacrosse’a, ale idzie nam całkiem nieźle. Na ostatnich mistrzostwach świata w 2014 roku, gdzie zagrało 38 zespołów, "Biało-czerwoni" zajęli 20. miejsce. Wygrali trzy mecze, przegrali cztery. Cztery lata wcześniej Polacy uplasowali się na 14. pozycji. Dominują oczywiście Amerykanie i Kanadyjczycy. Obecnie w Polsce jest dziewięć męskich drużyn i cztery kobiece. Rozgrywana jest liga i Puchar Polski. Jak w naszym kraju rozwija się ten widowiskowy sport? - Z roku na rok coraz więcej kibiców spotykamy na trybunach. Rośnie także zainteresowanie młodych ludzi. Przychodzą nowi zawodnicy. Być może za paręnaście lat uda się zyskać większe grono widzów i dotrzeć do telewizji - ma nadzieję Tabor. Grzegorz Zajchowski