Płatność została rozłożona na trzy raty po 50 tysięcy euro. - Pierwsze dwie raty wpłynęły w całości i w ustalonym terminie - powiedział prezes PZN Apoloniusz Tajner. Problem pojawił się z trzecia ratą. Federer wpłacił 30 tysięcy, a pozostałe 20 tysięcy zamierza w imieniu związku przekazać Heinzowi Kuttinowi, jako premię, którą rzekomo PZN jest winien austriackiemu trenerowi. Tymczasem związkowi działacze twierdzą, że nie było zobowiązania do zapłacenia szkoleniowcowi premii. - Nie chcę komentować tego, co się dzieje w tej sprawie. Do spraw zawodowych wrócę po urlopie. Ale niech sobie ci panowie przypomną co ustaliliśmy w kwietniu. Pan Nadarkiewicz, Włodarczyk, generalnie wszyscy, którzy byli w Szczyrku, zgodzili się na takie rozwiązanie. A że nie jest to zapisane w umowie? To było uzgodnione słownie, a z tego co mi wiadomo, jest to równie ważne jak umowa pisemna. W ciągu kilku dni zamierzam wypłacić Heinzowi Kuttinowi należną mu od PZN premię - tłumaczył Federer. - Nie było takiego stwierdzenia, że to my jesteśmy zobowiązani do wypłacenia Kuttinowi jakiejś dodatkowej sumy na koniec sezonu. W kontrakcie niczego takiego nie ma, a to co zostało spisane jest święte i koniec - stwierdził Lech Nadarkiewicz były wiceprezes PZN, a obecnie członek zarządu. - Było powiedziane, że spisana w kwietniu umowa reguluje wszystkie zobowiązania PZN wobec Federera. A tam nie ma ani słowa na temat tego, że PZN ma zapłacić Kuttinowi premię. Wysłaliśmy wezwania do zapłaty ostatniej części raty do pana Federera i jak na razie z jego strony nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Postanowiliśmy więc dochodzić swoich praw inną drogą. Za kilka dni sprawa powinna trafić do sądu - podkreślił sekretarz generalny PZN Grzegorz Mikuła.