Organizatorami regat są Finowie, którzy z powodu nieodpowiednich warunków w swoim kraju zwrócili się w ubiegłym tygodniu do polskiej floty o przeprowadzenie regat. Nie wiadomo, czy będą one kontynuowane w tym samym miejscu. - Wiatr jest, grubość pokrywy lodowej świetna - ponad 25 cm, tylko... pada śnieg. I to jest przeszkoda, która może nie pozwolić na rozegranie kolejnych wyścigów. Decyzja zapadnie we wtorek w południe - poinformował Zakrzewski. Przez całą noc w Giżycku padał śnieg i czysty lód został pokryty 10-centymetrową pierzynką. Również i w poniedziałek śnieg sypał bez ustanku. Te warunki wymagały od zawodników dużego kunsztu żeglarskiego i dobrego opanowania bojera. Zgodnie z przewidywaniami Polacy "rządzili" na lodzie. Aż sześciu uplasowało się w czołowej dziesiątce. Późnym popołudniem regaty zostały przerwane, gdyż osłabł wiatr. Powrót do portu wszyscy odbyli pchając swe bojery ponad pięć kilometrów w głębokim śniegu i zaspach do połowy łydki. Poniedziałkowe spotkanie komandorów wszystkich ekip ustaliło kilka wariantów. Zakończenie regat, gdyż po czterech wyścigach można je uznać za odbyte (wymagane jest odbycie minimum trzech biegów). Przejazd na inny akwen w Polsce, ewentualnie do Estonii lub też do Szwecji i kontynuowanie regat. We wtorek rano tak zwani skauci lodowi wyruszą w tych trzech krajach na zamarznięte akweny i zbadają lód. Jeśli okaże się, że nigdzie nie ma odpowiednich warunków, regaty zostaną zakończone. Jednak zawodnicy są "głodni" ścigania się; większość nie chce się poddać i zakończyć mistrzostw po pierwszym dniu.