"Kolejne spotkanie z medalistami potwierdza, że nasza strategia finansowania wielkich indywidualności polskiego sportu przynosi sukcesy. Marcin Dołęga jest naszym wielkim mistrzem i kandydatem do medalu na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Adrian Zieliński natomiast to nasza wielka nadzieja z małego ośrodka ciężarowego w Mroczy" - mówił Giersz po spotkaniu ze sportowcami. "Mieliśmy natomiast sukcesy w boksie zawodowym kobiet, ale chciałbym również doprowadzić do medalu w Londynie, gdzie ta dyscyplina będzie debiutowała. Nie mamy ostatnio sukcesów wśród mężczyzn, ponieważ najlepsi zawodnicy zbyt szybko odchodzą na zawodowstwo i nie wykorzystują szansy, jaką daje medal olimpijski. Wierzę, że w przypadku tych dziewczyn droga do kariery zawodowej będzie wiodła przez ring i medal olimpijski w Londynie" - dodał Giersz. Cała czwórka objęta jest programem indywidualnym Klubu Polska Londyn 2012 i zgodnie zapewniała, że nie jest to ich ostatnia wizyta w Ministerstwie Sportu i Turystyki. "Bardzo dziękuję za to zaproszenie. Byłem pierwszy raz w ministerstwie sportu i mam nadzieję, że nie ostatni" - powiedział Zieliński (Tarpan Mrocza), który niespełna trzy tygodnie temu w tureckiej Antalyi niespodziewanie zdobył złoty medal w kategorii do 85 kg. Dołęga w Turcji po raz trzeci sięgnął po złoto w kategorii do 105 kg. "W programie Polska Londyn 2012 jestem już od roku i teraz miałem zapewnione wszystko, czego potrzebowałem do zdobycia tytułu. Niestety, w małych klubach jest dosyć biednie. Koledzy opowiadali mi, że na ich salach treningowych często nie ma prądu z powodu zadłużenia. Niestety, lokalne władze nie zawsze rozumieją nasze potrzeby" - przyznał Dołęga, który obecnie reprezentuje barwy Zawiszy Bydgoszcz. Również dla Michalczuk (Paco Lublin) był to już trzeci medal MŚ. Dwa lata temu triumfowała w chińskim Ningbo, a w 2006 roku w Delhi wywalczyła srebro. W turnieju na Barbadosie przegrała z Rosjanką Jeleną Sawieliewą 5:14. "To nie był dla mnie trudny turniej, ale nie potrafiłam utrzymać wysokiej formy do ostatniej walki. Nigdy wcześniej nie miałyśmy jednak tak długich zawodów. Turniej trwał dwa tygodnie i w przyszłości będę już wiedziała jak utrzymywać się w tak długim czasie w odpowiedniej dyspozycji" - przyznała brązowa medalistka w wadze do 54 kg. O ile w przypadku Michalczuk brąz można określać jako rozczarowanie, to przeciwnie jest z Graczyk (60 kg). "Dwa lata temu w Ningbo przegrałam już w kwalifikacjach i ten medal jest pierwszym moim sukcesem na międzynarodowej arenie. Przed turniejem wiedziałam, że będę w stanie dużo osiągnąć, ale nie liczyłam na miejsce na podium" - przyznała Graczyk (Zagłębie Konin), która w półfinale przegrała z Chinką Chen Dong 3:12. Po mistrzostwach świata na Barbadosie obydwie zawodniczki nie ukrywają medalowych aspiracji na igrzyskach w Londynie, gdzie boks kobiecy będzie debiutował jako dyscyplina olimpijska.