Barańska powiedziała po powrocie do kraju z jej kilkunastoosobowej wyprawy międzynarodowej na zawsze na najwyższej górze świata pozostało dwóch alpinistów - Czech Veslav Chrzaszcz i Niemiec Frank Ziebarthen. Czeski alpinista zmarł w obozie I na wysokości 7000 m na atak serca, mimo podjętej akcji ratunkowej. Zgodnie z jego i rodziny życzeniem, został pochowany w szczelinie lodowcowej. "Schodząc z wierzchołka minęłam się z Frankiem, który półtorej godziny po mnie dotarł na szczyt. Skarżył się na zimno, więc dałam mu swoje rękawiczki. Nie spodziewałam się wtedy, że tak silny i doświadczony wspinacz jak on jednak nie wróci do obozu III. Pozostał na zawsze na wysokości 8700 m. Zmarł z powodu wychłodzenia organizmu (hipotermia)" - powiedziała Anna Barańska. Dodała, że śmierć Czecha i Niemca nie były jedynymi tragicznymi wydarzeniami. "W bazie dowiedziałam się, że jeszcze siedem osób z innych ekspedycji pozostało na zawsze po tej stronie góry. Ten sezon uznano za bardzo niekorzystny pod względem pogodowym. Tylko nieliczne dni maja nadawały się na wspinaczkę". Z grona kilkunastu uczestników międzynarodowej wyprawy, w której była Polka, tylko ona oraz Kanadyjczyk Manuel Pizarro, Ekwadorczyk Jair Gonzales i wspomniany Ziebarthen weszli 21 maja na Mount Everest. "Moje zejście ze szczytu odbywało się w bardzo trudnych warunkach. Na wysokości 7650 m, w okolicach drugiego obozu, rozpętała się potworna burza. Miałam problemy ze wzrokiem. Na szczęście wyprawa dla mnie skończyła się dobrze. Pozostał jednak smutek, że tak dużo alpinistów nigdy nie wróci już z tej góry gór" - powiedziała Anna Barańska. Przed nią z Polek Everest zdobyły od strony Nepalu: Wanda Rutkiewicz (1978 - pierwsza Europejka i trzecia kobieta na świecie), Anna Czerwińska (2000), Martyna Wojciechowska (2006) i Agnieszka Kiela-Pałys (2008). Dla Barańskiej był to drugi ośmiotysięcznik. W 2005 roku weszła na szczyt Cho Oyu (8201 m).