Cztery bramki wypracował młody napastnik "Szarotek" i reprezentacji Polski Patryk Wronka. W I tercji tyszanie potwierdzili, że nie zmarnowali czasu, gdy reprezentacja toczyła boje w turnieju EIHC, a oni szykowali formę na finał Pucharu Polski, a przede wszystkim Pucharu Kontynentalnego. Rzucili się na Górali, jakby przyjechali po swoje. "Szarotki" miały kłopoty z wyjściem z tercji, a nawet w pierwszej przewadze liczebnej nie dość, że nie oddały strzału, to jeszcze nie założyły "zamka". Nerwy, nerwy, nerwy zżerały gospodarzy. Rutyniarzy z Tychów poprowadził po pierwszy łup strzelecki młokos Kamil Kalinowski, który przedarł się pod bramkę, a po nim z bliska dobił Mikołaj Łopuski. GKS był bliski bramki na 0-2, prowadzony głośnym wsparciem kilkuset kibiców. Adam Bagiński zmienił tor lotu krążka po strzale Bartłomieja Pociechy. "Guma" zatrzymała się na słupku, a później na linii bramkowej ciałem ją nakrył Ondrzej Raszka. Gdy ponad trzy tysiące fanów Podhala ucichło, bo wydawało się, że ich pupile nie mają argumentów, w rolę czarodzieja wcielił się środkowy pierwszego ataku reprezentacji Polski - Krzysztof Zapała. W przewadze gospodarzom znowu szło jak po grudzie, gdy "Kazek" wyprowadził kontrę, w tercji tyszan zakręcił kółko, by z nadgarstka wypalić w dalszy róg. Stefan Żigardy - fachman co się zowie, nie zdążył nawet zareagować. Tak chytry był to strzał. Mistrzowie Polski dopięli swego i znowu wyszli na prowadzenie. Radosław Galant wjechał między obrońców nowotarskich, po podaniu Jakuba Witeckiego przyspieszył sam na sam od Witeckiego spod bandy w długi róg i Raszka był bezradny. Nowy nabytek Podhala - Kanadyjczyk Bryan McGregor tylko 24 sekundy kazał czekać kibicom na wyrównanie. Otrzymał podanie od Wronki, zgasił krążek ręką i wyczekał, spojrzał w oczy Żigardiego, by zawinąć z nadgarstka w jego krótki róg. Hala oszalała po kolejnej akcji tej formacji, która grała dopiero pierwszy mecz w tym składzie, a ze zmiany na zmianę prezentowała zrozumienie, jakby od juniora grała w tym składzie. Gruszka zawinął piruet w tercji tyszan, kolejny był autorstwa McGregora. W efekcie tych dwóch kółek obrona GKS-u została wywiedziona w pole i sam przed Żigardym znalazł się Patryk Wronka, który wycelował pod poprzeczkę! Trener gości Jirzi Szejba wziął czas. Na niewiele się to zdało, bo Górale złapali wiatr w żagle i mogli szybko prowadzić dwubramkowo, lecz kontrę Dariusza Gruszki z Zapałą zatrzymał parkanem Żigardy. Co ma wisieć nie utonie. W 45. min Wołodymir Aleksjuk spod bandy trafił pod poprzeczkę, krążek zatrzepotał w siatce i mistrzowie Polski byli w poważnych tarapatach. Niby koszulki i nazwiska na nich mieli te same, ale grą nie przypominali zespołu, który rządził na tafli w I tercji. Tyle że w hokeju dwa gole to żadna przewaga. Tym bardziej, że po akcji wychowanka Podhala Marcina Kolusza Jarosław Rzeszutko niczym taranem wepchnął krążek do siatki i zrobiło się 3-4. Kapitan Podhala Jarosław Różański protestował u sędziów, że gola zdobył zawodnik stojący w polu bramkowym, ale nic nie wskórał. Tyszanie odżyli i odzyskali przewagę. Zagotowało się na lodzie, gdy sędziowie nie podyktowali kary dla Filipa Wielkiewicza, który kijem zahaczył Mateusza Bryka. Bryk rzucił się z pretensjami do jednego z sędziów, pleksę sektora buforowego zaatakowali kibice GKS-u. Za moment sędziowie postanowili wyrzucić na karę Maksima Kartoszkina, który lekko zahaczał wyprowadzającego krążek zza bramki Macieja Sulkę. Widząc decyzję sędziego Bryk ze złością huknął krążkiem o bandę. Sędziowie na karę wyrzucili także Sebastiana Łabuza. Trafienie w okienko 20-letniego obrońcy "Szarotek" Oskara Jaśkiewicza, po zagraniu zza bramki Zapały, dało Góralom prowadzenie 5-3 na niespełna pięć minut przed końcem III tercji. Tyszanie atakowali zaciekle, w końcówce nawet w sześciu na czterech, gdyż wycofali bramkarza, a karę złapał Jussi Tapio. Nic to im jednak nie dało i niespodzianka stała się faktem. Lodowisko pękało w szwach, mecz oglądało 3,5 tys. widzów. Półfinał Pucharu Polski TatrySki Podhale - GKS Tychy 5-3 (1-1, 2-1, 2-1) Bramki: 0-1 Łopuski (5:13 Kalinowski, Kolusz), 1-1 Zapała (19:40 Wronka Haverinen w przewadze), 1-2 Galant (27:30 Witecki), 2-2 McGregor (27:54 Wronka), 3-2 Wronka (30:07 McGregor, Gruszka), 4-2 Aleksjuk (44:18 Wronka, McGregor), 4-3 Rzeszutko (48:11 Kolusz), 5-3 Jaśkiewicz (55:18 Zapała, Haverinen). TatrySki Podhale: Raszka - Haverinen, Jaśkiewicz, Jokila, Zapała, Tapio - Tomasik, Aleksjuk, Gruszka, McGregor, Wronka - Łabuz, Sulka, Różański, Neupauer, Wielkiewicz - Wojdyła, Stypuła, Zarotyński, Kapica, M. Michalski. GKS Tychy: Żigardy - Kolarz, Ciura, Witecki, Galant, Bagiński - Pociecha, Sokół, Łopuski, Kalinowski, Kolusz - Bryk, Kotlorz, Vitek, Komorski, Kogut - Woźnica, Jeziorski, Rzeszutko, Kartoszkin, Majoch. Sędziowali Maciej Pachucki z Gdańska i Włodzimierz Marczuk z Torunia. Kary: 12 oraz 16 min. Kara po karze: Vitek (12:25 2 min za zahaczanie) Neupauer (14:02 2 min za zahaczanie) Pociecha (16:17 2 min za spowodowanie upadku rywala) Sokół (18:04 2 min za wystrzelenie krążka poza taflę) Kogut (31:57 2 min za przeszkadzanie), Neupauer (32:27 2 min za spowodowanie upadku rywala), Kotlorz (34:57 2 min za trzymanie), Wielkiewicz (37:45 2 min za zahaczanie), Kotlorz (41:49 2 min za atak wysokim kijem), Jokila (44:53 2 min za uderzanie), Łopuski (44:53 2 min za uderzanie) Kartkoszkin (54:57 2 min za zahaczanie) Łabusz (54:57 2 min za przeszkadzanie) Tapio (57:54 2 min za uderzanie). Widzów: 3,5 tys. Z Nowego Targu Michał Białoński