Radosław Kozłowski: - Trener Matczak stwierdził, że swoje pięć minut mieliście już w starciu z Podhalem. Dokładnie tylu minut zabrakło wam do awansu do półfinału play-off. Sebastian Kowalówka, napastnik JKH GKS Jastrzębie: - Na pewno po tej porażce z Podhalem nie mogliśmy się odnaleźć. Zwycięstwo mieliśmy na wyciągnięcie ręki, ale czegoś zabrakło. Czego? Wydaje mi się, że konsekwencji, skuteczności i sportowego cwaniactwa. - Jednak rywalizacja o miejsca 5-8 jest całkiem inna... - Rzeczywiście. Coraz więcej osób mówi o tym, że jest zbędna. Niemniej jednak chcieliśmy wygrać i zająć jak najwyższe miejsce, ale w spotkaniach z Unią brakowało nam motywacji. Niektórzy z nas byli załamani i to przerodziło się na te dwie porażki. Oświęcimianie zagrali dobrze taktycznie i przede wszystkim skutecznie. Cóż, mogę im teraz pogratulować awansu, bo byli zespołem lepszym. - W obu spotkaniach mieliście problemy z pokonaniem Zbigniewa Szydłowskiego. Z czego one wynikały? - Bronił bardzo dobrze. Strzelenie mu gola graniczyło z cudem. Mieliśmy wiele sytuacji, zarówno w piątek, jak i w niedzielę, ale niestety nie udało nam się ich wykorzystać. W wielu sytuacjach zabrakło nam szczęścia. - Coraz częściej mówi się o konflikcie w zespole pomiędzy trenerem, a czeskimi graczami. - Nie zaobserwowałem niczego takiego. Wydaje mi się, że ten konflikt wykreowały i zaogniły media. - Można powiedzieć, że w pojedynku braci Kowalówka lepszy okazał się Adrian. - Bez dwóch zdań. Pomimo tego, że jest obrońcą, to w dwóch meczach strzelił w przewadze dwie naprawdę ładne bramki. Ja musiałem zadowolić się tylko jedną asystą. No i jego drużyna wygrała rywalizację. - Po sezonie kończy się panu kontrakt. Ma pan już jakieś oferty? - Nie otrzymałem jeszcze żadnej propozycji, ale nie chciałbym na ten temat jeszcze mówić. Czekają nas jeszcze dwa spotkania i dopiero po nich zacznę myśleć o nowym sezonie. - Bierze pan pod uwagę powrót do macierzystego klubu? - Jeśli pojawi się oferta, to na pewno się nad nią zastanowię. Pożyjemy, zobaczymy... A może jednak zostanę w Jastrzębiu? (śmiech) Rozmawiał Radosław Kozłowski