Interia: Szczerze - spodziewał się pan, że GKS Tychy może awansować do finału Pucharu Kontynentalnego? Sebastian Gonera: Kluczowy był mecz z Szachtiorem Soligorsk. GKS przed sezonem grał z nimi dwa sparingi - jeden wygrał i jeden przegrał. We Francji najwyraźniej tyszanie byli w lepszej dyspozycji i pokonali Białorusinów. Ostatni raz polski zespół tak daleko zaszedł 23 lata temu, gdy Unia Oświęcim zajęła szóste miejsce w Pucharze Europy. - No tak, trochę czasu minęło. Pamiętam, że kiedyś Polonia Bytom była chyba w finale, ale tak po latach, to ciężko te wyniki porównywać. Ten awans to wielki sukces GKS-u. Widać, że prezydent Tychów kocha hokej i to głównie jego zasługa, że najlepsi hokeiści grają w GKS-ie. A co było sukcesem pod względem sportowym? - Ciężko mi powiedzieć, bo dziś nie jestem tak blisko drużyny. Ale odkąd pamiętam, to mocną stroną GKS-u był kolektyw. Podstawą jest jednak organizacja - klub jest poukładany, a zawodnicy wiedzą na czym stoją. Awans GKS-u może sprawić, że w polskim hokeju zacznie się dziać lepiej? - Powiem tak: jak graliśmy w reprezentacji, to prezesi PZHL zawsze mówili - wejdźcie do elity mistrzostw świata i wszystko się zmieni. A jak weszliśmy, to byli załamani, bo to oznaczało dla nich problemy. Kompletnie w nas nie wierzyli. O co GKS zagra w finale? - We Francji przekonali się, że między nimi a resztą nie ma przepaści. Przecież nawet z gospodarzami grali jak równy z równym. Mogą z nimi powalczyć, tak samo jak z pozostałymi zespołami (w turnieju, który zostanie rozegrany w dniach 8 - 10 stycznia 2016 r. wystąpią jeszcze włoski AS Asiago Hockey i duński Herning Blus Fox - przyp. red). Wszystkie spotkania powinny być na styku. Będziemy za chłopaków trzymali kciuki, ale dziś przede wszystkim trzeba im pogratulować. Rozmawiał: Piotr Jawor