INTERIA.PL: Jak doszło do Twojego powrotu do "Szarotek"? Marcin Kolusz, napastnik reprezentacji Polski i Wojasa/Podhale: - Miało się to stać już w grudniu, gdy trener Janczuszka przyjechał do Popradu i namawiał prezesa mojego dotychczasowego klubu, żeby zwolnił mnie z kontraktu. Prezes nie chciał mnie puścić, mówił, że jestem potrzebny. Teraz jednak doszło do zerwania kontraktu, bo klub nie wywiązywał się z jego zapisów. - Nie płacili Ci? - Ogólnie nie wywiązywali się z kontraktu. Gdyby nie to, to zostałbym na Słowacji do końca sezonu, bo dobrze się czułem, nieźle mi się grało, trener na mnie stawiał. Strzeliłem jednego gola, miałem 13 asyst. - Tylko jeden gol? Co tak słabo? - Miałem masę sytuacji, ale zawodziła skuteczność, brakowało szczęścia pod bramką. Poza tym strzelanie goli w zespole z dołu tabeli nie jest łatwe. Przez pewien moment wspięliśmy się na dziewiąte miejsce, ale znowu spadliśmy na 11. Nie licząc reprezentacji Słowacji do lat 20, która gra w ekstralidze, byliśmy na przedostatniej pozycji. Gra o mistrzostwo nawet słabszej ligi, jaką jest polska, to o wiele większe wyzwanie, niż walka o utrzymanie na Słowacji. - Pod jakimi względami nasza liga ustępuje słowackiej? - U Słowaków hokej jest szybszy, zawodnicy są lepsi technicznie i często przewyższają nas pod względem myślenia na lodzie, taktyki. Dzięki temu akcje w lidze słowackiej są bardzo ładne, ale coraz częściej takie i u nas się zdarzają. - Oglądałeś ostatnio jakieś mecze polskiej ekstraklasy? - Nawet dosyć często. Widziałem na żywo z pięć meczów, a wyniki na bieżąco śledziłem w Internecie. - Czym się różni Podhale Janczuszki od tego sprzed kadencji słowackiego szkoleniowca? - Zespół jest teraz fajnie poukładany. Gra może nie jest zawsze porywająca, ale widać dyscyplinę taktyczną, a to ważny element. - Jak zespół zareagował na Twój powrót? - Mam nadzieję, że chłopaki się ucieszyli. Byłem dzisiaj rano na pierwszym treningu. Jeszcze nie ze wszystkimi się widziałem, bo część drużyny miała wolne, ale miło się było z każdym zobaczyć. - W jakiej jesteś formie, kiedy rozegrałeś ostatni mecz w Popradzie? - W minioną niedzielę. Niestety przegraliśmy z Kieżmarkiem u siebie 1:4. Ale czuję się dobrze. Zobaczymy, gdzie trener mnie wstawi. - Jakie wnioski wyciągnąłeś z tych wszystkich wojaży zagranicznych, czego się nauczyłeś? - Z pewnością nabrałem doświadczenia, poznałem inne otoczenie, zetknąłem się z innym podejściem do hokeja, z lepiej zorganizowanymi klubami, ligami. Nie był to czas stracony. - Najmocniejszy klub, w jakim grałeś? - W czasach juniorskich niewątpliwie był to Vancouver Giants, a w seniorskich Ocelarzi Trzyniec. Na przykładzie Trzyńca zrozumiałem, że czeski hokej o klasę wyprzedza słowacki. Zwłaszcza jeśli idzie o stronę organizacyjnej. - Czujesz się teraz mocniejszym hokeistą, niż dwa-trzy lata temu, gdy ciągnąłeś grę reprezentacji? - Wydaje mi się, że z sezonu na sezon czegoś się uczę i to doświadczenie powinno zaprocentować w walce o mistrzostwo Polski. A jeśli chodzi o kadrę, to faktycznie najbardziej udane miałem jak na razie mistrzostwa świata w Tallinie. Mam nadzieję, że i w tym roku przyniosę pożytek reprezentacji Polski. Rozmawiał: Michał Białoński