Sytuację udało się załagodzić, jednak w ostatnich dniach pojawiły się głosy, że Zarząd gdańskiego Stoczniowca nie wywiązał się z porozumienia z zawodnikami. Ci w efekcie zapowiedzieli, że w piątek nie wyjadą na inaugurujące sezon spotkanie z Naprzodem Janów. Klika dni temu odbyło się spotkanie zawodników Stoczniowca z władzami klubu, podczas którego prezes Kostecki deklarował uregulowanie zaległości względem hokeistów do dnia 10 września. Według uzyskanych przez hokej.net nieoficjalnych informacji zawodnicy postanowili, że w piątek nie wyjadą na lód, jeżeli nie otrzymają zaległych wynagrodzeń. Z informacji, do których dotarliśmy wynika, że do momentu publikacji wiadomości zaległości nie zostały wypłacone, a wśród zawodników podobno panuje jednomyślność w kwestii zbojkotowania piątkowego meczu z Naprzodem. - Dowiaduję się o tym od pana, to decyzja zawodników - mówi poproszony o komentarz Marek Kostecki, prezes GKS Stoczniowiec, właściciela spółki Stoczniowiec SSA. - Ja nie jestem cudotwórcą - zawodnicy nie pomogli mi w pozyskiwaniu sponsora nie wyjeżdżając do Jastrzębia. Nikt nie przeznaczy swoich pieniędzy na sponsorowanie drużyny, w której dochodzi do takich zachowań. Drużyna nie ma na dziś żadnego sponsora - jedynym jej sponsorem jest Stowarzyszenie GKS Stoczniowiec. Na pozyskanie sponsora było kilka miesięcy - a Stoczniowiec pozyskał jedynie sponsorów na szkolenie grup młodzieżowych. - Mimo wysłania wielu ofert - nie udało się nam znaleźć firmy, która byłaby zainteresowana przeznaczeniem pieniędzy wystarczających na prowadzenie na odpowiednim poziomie seniorskiej drużyny - tłumaczy Marek Kostecki. Mimo tego, nie składam broni, będę walczył tak długo, jak długo jest choćby cień szansy na utrzymanie hokeja w Gdańsku. Jutro spotykam się w tej sprawie z panem prezydentem Adamowiczem. Prawdziwy sportowiec walczy do końca - i ja będę tak walczył. Niestety - jeżeli zawodnicy nie wyjadą w piątek na lód - to wytrącą mi z ręki ostatni oręż, jaki posiadam. Trudno się jednak dziwić zawodnikom, którzy uprawiają zawodowy sport - i z niego czerpią środki na utrzymanie swoich rodzin. Gdy brakuje pensji, to nawet podczas meczu zawodnik myśli o tym, skąd pozyskać środki na zapłacenie rachunków, na bieżące zakupy. Problemy są w całej Polsce, jednak różna jest ich skala. W pojawiających się dotychczas informacji wynikało, że sytuacja w Stoczniowcu należy do jednych z lepszych w Polsce. Skąd więc taka eskalacja wśród zawodników? - Zaległości są jedynie za lipiec - na wypłaty za sierpień jeszcze mamy termin - wyjaśnia Marek Kostecki. Cała sprawa nie dotyczy jednak zaległości za lipiec - zwodnicy twierdzą, że klub ma wobec nich zaległości od 2008 roku. - Zaległości za 2008 rok wynoszą 50 tys. zł - i tak faktycznie to nie są zaległości kontraktowe, a jedynie ustnie obiecana premia za zajęcie 2. miejsca w Pucharze Polski - precyzuje prezes Stoczniowca. Oczywiście - nie wycofuję się z tej obietnicy, bezsprzecznie chłopakom należą się pieniądze - i oni te pieniądze dostaną. Jednak w pierwszej kolejności muszę regulować zobowiązania wynikające z kontraktów, a od tego czasu na drużynę wydaliśmy 4,5 mln. Zawodnicy otrzymywali podwyżki - tak właściwie to mój błąd - zamiast dać komuś podwyżkę, która przez 2 lata dała mu np. 15 tys. zł w pensji - powinienem wypłacić mu 1-2 tys. premii za Puchar Polski i nie dawać podwyżki. Założyliśmy, że zapłacimy premie za 2008 z wpływów z biletów. Niestety, w ubiegłym sezonie kibice nie dopisali - graliśmy słabiej. Proszę pamiętać, że w sezonie 2008/2009 byliśmy przez długi czas liderem tabeli, były pełne trybuny. W ubiegłym sezonie graliśmy w ogonie, ciągle z tymi samymi zespołami, na mecze przychodziło po kilkaset osób i wpływy z biletów spadły o ponad 200 tys. zł w skali rok do roku. To nie wina zarządu, że zawodnicy nie zdobyli w trzech meczach jednego punktu, który gwarantowałby dużo lepsze widowisko sportowe. Czego więc można się spodziewać po zapowiadanym na piątek strajku? - Jeżeli drużyna nie zagra - to będzie znaczyło, że zawodnicy nie dali drużynie szansy - kończy Marek Kostecki. - Mamy pieniądze wystarczające na zagranie 3 meczów - z czego 2 przed własną publicznością. Jeżeli zawodnicy nie wyjdą - drużyna zostanie rozwiązana. Pięciu z nich może znajdzie pracę - a reszta? Ja jutro im nie wypłacę zaległości - gdyż to są zaległości jednomiesięczne, a mam inne, które czekają dłużej i zagrażają całemu Stoczniowcowi. Przez cały czas zabiegamy o sponsorów, w piątek o 8.30 jestem umówiony na spotkanie z prezydentem Adamowiczem - chcę, żeby pomógł drużynie, gdyż zainteresowanie biznesu hokejem w Gdańsku jest bardzo małe. Hala Olivia jest chyba jedynym takim obiektem w Polsce, który się sam utrzymuje. Miasto do hali nie dokłada złotówki - oczywiście poza remontami, które przekraczają nasze możliwości. Z tego obiektu korzystają gdańszczanie - 650 młodych trenuje różne dyscypliny sportowe, kibice pasjonują się meczami Stoczniowca, gdańszczanie licznie uczęszczają na ślizgawki. To duża wartość dla mieszkańców Gdańska - i liczę, że prezydent Adamowicz to doceni. Zwracam się również z apelem do kibiców - jeżeli są chętni do pracy w spółce sportowej - to zapraszam, jest miejsce również dla kibiców, którzy może coś nowego wniosą, którzy będą świeżym powiewem. Ciężka finansowa sytuacja w Stoczniowcu, ciągnie się już od zaszłego sezonu. Nadal jednak w liczącym ponad 800 tysięcy mieszkańców Trójmieście nie można znaleźć sponsorów, dla których korzystna stałaby się inwestycja w lokalny klub. Czy można jednak winą za zaistniałą sytuację obarczać wyłącznie kryzys? Powstaje pytanie czy sytuacja, do której może dojść w dniu jutrzejszym będzie kosztować kibiców i zawodników tylko sporą dawkę emocji przedmeczowych, stratę punktów czy stratę hokeja w Gdańsku? Oby nie doszło do tego najgorszego.