Kanadyjczycy na międzynarodowej arenie notują ostatnio wspaniała serię. Nie tylko bronią tytułu mistrzowskiego z Moskwy, ale nie przegrali meczu od 2006 r., kiedy to nie zdołali uporać się z Finami, w pojedynku o brązowy medal. Kanadyjczycy mają za sobą 16 zwycięskich meczów. W półfinale Kanadyjczycy spotkają się ze Szwedami, mistrzami olimpijskimi z Turynu. To już trzecia z rzędu konfrontacja tych drużyn w bezpośredniej walce o finał MŚ. Za nimi przemawiają także statystyki - strzelili najwięcej bramek w mistrzostwach, stracili - najmniej. Na bilansie drużyny gospodarzy mistrzostw waży w znacznym stopniu skuteczna gra Daniela Heatleya z Ottawa Senators (10 bramek) i Ricka Nasha z Columbus Blue Jackets. Szwedzi jednak nie myślą oddawać pola. Asem zespołu "Trzech Koron" jest Henrik Lundqvist z New York Rangers, uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy mijającego sezonu NHL. - Kanada to wielka drużyna, ale na lodzie wszystko może się zdarzyć. Oni mają wielu utalentowanych graczy, ale ja nie jestem pewien, czy grają lepiej od nas jako drużyna i są od nas silniejsi - powiedział Lundqvist. Rosjanie przystąpią do meczu z Finami pod wielką presją. Mając wielkie apetyty na tytuł mistrzowski rok temu, w championacie organizowanym właśnie w Rosji, przegrali półfinał z Finami (w dogrywce 1:2). Marzą o rewanżu. Są silni we wszystkich formacjach - w ofensywie lideruje im Aleksander Owieczkin z Washington Capitals, najskuteczniejszy gracz sezonu zasadniczego w NHL. W bramce ostoją jest Jewgienij Nabokow z San Jose Sharks, który w ostatniej chwili dołączył do drużyny. Teemu Selaenne, 38-letni weteran reprezentacji Finlandii, z Anaheim Ducks wierzy w sukces swego zespołu. - Mamy za sobą trudne mecze, pięć wygranych różnicą jednej bramki. Ale trud ten umocnił nas psychicznie. Jeżeli zagramy na poziomie, na jaki nas stać - wygramy - powiedział Selaenne. Gdy rozpoczynały się mistrzostwa - na lodowiskach Quebec i Halifaksu - w drużynach pojawiło się w sumie 93 hokeistów z NHL. Teraz liczba ta jest inna, wzrosła do 115, ponieważ w miarę odpadania poszczególnych zespołów z rywalizacji o Puchar Stanleya, część ekip uzupełniała składy kolejnymi graczami z NHL.