Trenerzy Milan Janczuszka i Marek Ziętara, choć powinni jako ostatni, jako pierwsi opuścili tonący okręt. Salwowali się ucieczką do KH Sanok. Zawodnikom wygasają kontrakty jutro. "Sponsora potrzebujemy od wczoraj!" - ten dramatyczny apel głoszą wszyscy sympatycy Podhala. Miejski wariant awaryjny? - Siedzimy jak na Ostatnej Wieczerzy, brakuje tylko Judasza - to śmiech przez łzy Gabriela Samoleja, olimpijczyka z Calgary, który był jednym z najlepszych bramkarzy w historii polskiego hokeja. - Proszę napisać na Interii, że jesteśmy drużyną charytatywną. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski i zamiast poprawić swój byt, zostaliśmy na lodzie - rozkłada ręce Sebastian Łabuz, jeden z najlepszych obrońców w Polsce. Kto obroni upadające "Szarotki"? - Po 10 latach utrzymywania na swych barkach hokeja jestem zmuszony zamknąć ten rozdział. Pora na nowych ludzi, nowe rozwiązania - twierdzi Wiesław Wojas. Jego firma "Wojas" wycofała się z reklamowana poprzez hokej już rok temu, ale on sam łożył jeszcze na zespół. Widmo odejścia Wojasa wisiało nad Podhalem od dawna, ale hokeiści i kibice "Szarotek" łudzili się, że sensacyjne zdobycie mistrzostwa przez młodą drużynę wpłynie na zmianę decyzji producenta obuwia. Tak się jednak nie stało. Kto może zbawić najbardziej zasłużony dla polskiego hokeja klub? Miasto? - Mamy wariant awaryjny, polegający na ewentualnym przejęciu schedy w PLH po spółce przez Miejski Młodzieżowy Klub Sportowy Podhale, do którego zresztą należy większość zawodników drużyny mistrza Polski. Na razie nie realizujemy go, gdyż swój plan ratunkowy prowadzi zarząd spółki - mówi w rozmowie z INTERIA.PL burmistrz Nowego Targu, Marek Fryźlewicz. "Rozdziobią nas kruki i wrony" Prezes Wojas/Podhale SA Andrzej Podgórski ma świadomość, że sytuacja jest krytyczna, ale nie wpada w panikę. - Hokej w Nowym Targu przetrwa, o to jestem spokojny - zapewnia prezes Podgórski. - My natomiast jeszcze przez co najwyżej dwa tygodnie będziemy czekać na odpowiedź trzech potencjalnych sponsorów, którzy nie dali nam na razie żadnej nadziei, ale też nie powiedzieli "nie". Wiem, że ktoś może mi wytknąć, że już od ponad roku szukamy nieskutecznie sponsora. Teraz jednak zmieniamy zasady działania i jesteśmy gotowi dostosować struktury spółki pod ewentualnego nowego sponsora czy właściciela. Problem w tym, że hokeiści, którym klub zalega sporo pieniędzy (wierzytelności wobec wszystkich podmiotów mają sięgać miliona złotych), stracili zaufanie do władz spółki. Prezes Podgórski, który jest również w stresogennej sytuacji, nie traci jednak opanowania: - Nawet gdyby się okazało, że nie znajdziemy nikogo na nasze miejsce, to przestaniemy prowadzić drużynę, ale nie zaniechamy działalności. Spółka będzie aktywna przez kolejne dwa lata, w trakcie których spłaci długi i dopiero wtedy będziemy mogli odejść z twarzą - zapewnia Andrzej Podgórski. Na "Ostatniej Wieczerzy" spółki Wojas/Podhale zauważyliśmy sceny jak z noweli Stefana Żeromskiego "Rozdziobią nas kruki i wrony". Trenerom Janczuszce i Ziętarze na uroczystej kolacji, którą zorganizowano przecież z myślą również o nich, dla uczczenia całorocznej zwieńczonej sukcesem pracy, nie w głowach było świętowanie. W przedsionku restauracji twardo kaperowali "marynarzy" pod nową banderę. Światełko w tunelu - Trenerzy przeginają. Mogliby sobie dzisiaj odpuścić. Znają przecież numery telefonów do wszystkich chłopaków i od jutra do nich wydzwaniać - buntował się Tadeusz, wierny kibic "Szarotek". - Co wy wyprawiacie - zapytał Marka Ziętarę kierownik drużyny i były napastnik , Jacek Kubowicz. - Wolimy, żeby przeszli do Sanoka niż do Jastrzębia - odparł Marek Ziętara. Nadspodziewanie największy spokój zachowują ci, którzy zostali właśnie bez pracy - hokeiści. W Nowym Targu czują się dobrze. Większość ma tu domy, rodziny, prowadzi interesy. Nie chcą się ruszać do innego miasta. - Gdzie ja teraz pójdę, jak tyle pracy, nakładów i energii włożyłem w otwarcie baru z hot-dogami i zapiekankami. Do samego końca będę czekał na to, czy nie narodzi się jakaś drużyna w Nowym Targu. Dopiero w ostateczności wybiorę którąś z ofert innych klubów - powiedział nam Krzysztof Zapała, jeden z najlepszych środkowych w Polsce. Co ciekawe, obcokrajowcom nigdzie się również nie spieszy. Milan Baranyk ma ofertę od polskiego klubu, a także od wicemistrza Czech - HC Vitkovicie. - Byłem tam już trzy razy i nie chcę wracać po raz czwarty. Wiem, że oni na mnie nie będą stawiać. Wolę zostać w Nowym Targu, bylebym, dostał nowy kontrakt - warunkował popularny "Baran". Siedzący obok niego Martin Iviczić rozmawiał długo z przedstawicielami KH Sanok, ale jeszcze dłużej z prezesem Podgórskim. Sęk w tym, że większą siłę argumentów mogli mieć ci pierwsi ("money talks"). Światło w tunelu zapala kilka nowotarskich firm, które deklarują wzięcie na swój "garnuszek" kilku zawodników. Czy biznesmeni z Podhala potrafią się zjednoczyć, by utrzymać interes, który stanowi nie tylko dobrą rozrywkę dla tysięcy kibiców, ale też najlepszą wizytówkę dla całego regionu? Michał Białoński, Nowy Targ