Chmielewski był aktywny w całym meczu, zaliczył asystę przy golu na 2-2, ale głośniej o nim zrobiło się po rzucie karnym, którego nie wykorzystał, a uwadze sędziów umknęło niedozwolone zachowanie bramkarza Finów, który rzucił kija, by wybić krążek Polakowi. - Jestem dumny z hokeistów, ale sędziowie mnie zawiedli - powiedział polski wiceprezes Ocelarz Jan Czudek. - Hokejka bramkarzowi wypadła z rąk, więc karny powinien być powtórzony. Powiedziałem o tym po meczu bramkarzowi Olkinuarowi, że jego zachowanie nie było fair. On powinien przyznać się do tego, że zgubił kija, wówczas sędziowie powtórzyliby mojego karnego - opowiadał czeskim dziennikarzom Aron. - Bramkarz odpowiedział mi, że wie, iż hokejka mu wypadła. Nie jest to sportowiec postępujący według zasad fair-play. Tyle mogę o tym powiedzieć - dodał Chmielewski. Polski napastnik żałował utraty wielkiej szansy gry w finale Ligi Mistrzów. - Zagraliśmy naprawdę super. Zwłaszcza w trzeciej tercji poprawiliśmy grę, stworzyliśmy sporo sytuacji. Doprowadziliśmy do dogrywki, liczyliśmy na wygranie karnych, a tu nic. Koniec. Jesteśmy rozczarowani - podkreślał Aron Chmielewski. Czescy żurnaliści dociekali, czy Aron nie bał się starcia wręcz z mierzącym niemal dwa metry Kanadyjczykiem Nolanem Yonkmanem, który go zaatakował. - Jest mi wszystko jedno, ile ma wzrostu Yonkam. Pojechał za mną, zaatakował mnie, nie wiem nawet, o co mu chodziło. Gdyby rzucił rękawice, ja zrobiłbym to samo. Czego się mam bać? - odparł Chmielewski. W wielkim finale Jyvaeskaela zmierzy się na wyjeździe z najlepszą szwedzką ekipą Vaxjo Lakers. Awans do półfinału dla Ocelarzi jest i tak sporym osiągnięciem. MiBi