25-letni Hamilton, razem z jednym z pracowników teamu McLaren-Mercedes, wracał po treningach z toru Albert Park do hotelu i jadąc ulicą postanowił sprawdzić stan swoich hamulców, zatrzymując gwałtownie auto jadące z niedopuszczalną prędkością. Mistrza świata F1 z 2008 roku zatrzymał podczas tych manewrów patrol policji, a samochód - zgodnie z miejscowymi procedurami - zarekwirowano na 48 godzin. Ten incydent wywołał spore zamieszanie w lokalnych mediach i wzburzył opinię publiczną, bowiem w stanie Wiktoria prowadzona jest na szeroką skalę akcja edukacyjna skierowana do młodych kierowców. Na ulicach jest sporo plakatów, a telewizja emituje liczne spoty nakłaniające do bezpiecznej jazdy. Głos w tej sprawie w poniedziałkowej audycji radiowej zabrał Pallas, który po zapoznaniu się z protokołem policyjnym potwierdził, że uliczny rajd Hamiltona spowodował niebezpieczne sytuacje, które mogły okazać się fatalne w skutkach. Na razie nie wiadomo, jakie będą dalsze losy tej sprawy i czy brytyjski kierowca będzie musiał stanąć przed sądem. W niedzielę Hamilton wystartował w Grand Prix Australii i zajął szóste miejsce. Niewiele brakowało, by nie ukończył rywalizacji, bowiem na dwa okrążenia przed końcem w jego bolid uderzył Mark Webber. Australijczyk nie przewidział reakcji rywala po nieudanej próbie wyprzedzenia Hiszpana Fernando Alonso z Ferrari i nie zdążył na czas wyhamować.