Manchester pewnie wyeliminował Milan. Jednak gdyby się przyjrzeć, kto ma więcej gwiazd w zespole, to pojedynek wygrałby chyba Milan. Można mieć Ronaldinho, Pirlo, Seedorfa i kilku innych, by potem przegrać w kompromitujący sposób. Supremacja Manchesteru United była totalna. Grubaski z Milanu (Ronaldinho, Seedorf) są dobre w lidze włoskiej, ale gdy poprzeczka się podnosi, gdy trzeba dużo i szybko biegać, sytuacja robi się ciężka. O Real bym się nie martwił. Mają mocny, znakomity, silny przód. Dojdą do wniosku, że trzeba pomyśleć o obrońcach, zmienią trenera i za rok znowu będą walczyć do tytuły. Czy wygrają, to już inny problem. Na podium jest miejsce tylko dla najlepszych, a drugi, to najlepszy z przegranych. Wszyscy chyba zapomnieli, że w zeszłym roku Manchester miał Cristiano Ronaldo. Dzisiaj go ma Real, który odpadł z Ligi Mistrzów, a Manchester bez Ronaldo gra dalej. W cieniu europejskiego futbolu rozpoczęła się polska Ekstraklasa. Wyniki od razu zaskakujące - Wisła przegrała dwa mecze i dziś wieczorem może być gorąco. Ewentualna porażka z Jagiellonią mogłaby spowodować trzęsienie ziemi. Widzę, że wielu domaga się głów Skorży, Urbana, czy innych trenerów, którzy przegrywają po dwa mecze z rzędu. Co to zmieni? Pewnie nic, ale będzie pokarm dla mediów. Budować klub to trudna sprawa. Potrzeba koncepcji, kibiców, stadionu. Nie jest to na pewno inwestycja, w której można zaplanować przychody. Bardziej przypomina studnię bez dna. Im więcej wygrasz, im więcej masz ambicji, tym bardziej cię to kosztuje. Pokażcie mi jednego właściciela (nie prezesa), powtarzam - właściciela, który ma bilans dodatni. Nie ma nawet jednego takiego człowieka! Oczywiście, piłka daje twarz i popularność nieznanym przedsiębiorcom. Ale czy ta zachęta wystarczy? Zamiast martwić się o Milan, Real, czy innych trzeba zastanowić się nad tym, jak zmienić naszą piłkę. O okrągłym stole już wszyscy zapomnieli. Zmian na korzyść prawie żadnych. Została nam tylko afera hazardowa, która jeszcze bardziej pogrążyła finanse polskiego sportu i polskiej piłki. Politycy wstrzymali dopływ gotówki od firm bukmacherskich. Broniąc się i walcząc między sobą osłabili polski sport. Z punktu widzenia prawa to ta ustawa jest dziurawa, jak dobry ser szwajcarski. Zamiast ustawy, która ograniczyłaby prowadzenie biznesu nieuczciwym i stworzyłaby możliwość czerpania dochodów zarówno biznesmenom, jak i państwu, stworzono coś, czego nikt nie rozumie. Tak na marginesie, gdybym to ja był politykiem, odpowiedzialnym na przykład za ustawę o taksówkarzach (aby nie mówić ciągle o hazardzie), to pierwszą rzecz, którą bym zrobił, to konfrontację z ludźmi z tej branży i dopiero po nich stworzyłbym dokument, który im pozwoli pracować, a mnie - państwu, zarabiać na ich pracy. I przysięgam, że nie spotykałbym się na cmentarzach, czy innych dziwnych miejscach, tylko w sejmie przy świetle dziennym. Na razie głupia ustawa może tylko pochować polski sport. Zobacz wcześniejsze felietony Zbigniewa Bońka! Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.