Po każdym meczu w Juventusie wchodził do szatni sympatyczny gość z klubowego baru z wiklinowym pięknym koszykiem pełnym różnych trunków. Była tam woda mineralna, 7 UP, coca-cola, soki i oczywiście piwo. Każdy brał to, co chciał, nikt na nikogo nie patrzył, wszystko było proste, szczere i normalne. Po meczach wyjazdowych, na wspólnej kolacji butelka czerwonego wina była obowiązkowa. Wypicie jednej, czy dwóch lampek poprawiało krążenie i ogólne samopoczucie - wprawiało w dobry humor i zapewniało dobry apetyt. Dlaczego u nas jest inaczej? To proste, bo my mylimy kulturę picia z alkoholizmem. Podniecamy się wszystkim, bo nie zachowujemy w niczym umiaru. Doszło nawet do tego, że staramy się wmówić kibicom, iż "zrobienie numerka" na dwa dni przed meczem obniża formę sportową. Wszystko to są jednak tematy zastępcze. Prawda jest zupełnie inna: surowa, twarda, przerażająca. W bramce mamy kłopot bogactwa, ale tylko w teorii. Szczęsny, Fabiański, Tytoń są dobrzy, ale mają problemy zdrowotne. Broni więc młodzież (Sandomierski w meczu z Grecją bardziej mnie przekonał, niż jego kolega z Lechii - Małkowski w spotkaniu z Litwą), a najlepszy nasz bramkarz siedzi we Włoszech i zastanawia się: "Dlaczego mnie nie chcą, co ja takiego zrobiłem, że już mnie nie powołują? Dlaczego przebaczono innym, a mnie nie?" W obronie tylko Piszczek daje gwarancje. Gra na co dzień w klubie, jest szybki, sprawny i robi dobre wrażenie. A co z innymi? Po półtora roku mówimy, że ostoją może być Głowacki. Pamiętam, jak Leo przepędził go po meczu przegranym w Bydgoszczy z Finlandią 1-3. Kilka tygodni temu wymieniane były zupełnie inne nazwiska. Wszystko to sprawia wrażenie przypadkowości. Najpierw Sadlok grał na środku obrony, później został przesunięty na lewą stronę. Po nim w obronie byli próbowani Jodłowiec, Wilk, Wojtkowiak i cała grupa innych piłkarzy. Mnie teoretycznie wydaje się, że najlepszym zestawieniem byłby duet Głowacki - Żewłakow, ale to, ze zrozumiałych i oczywistych względów, tylko mrzonka. W pomocy rolę defensywnego gra Dudka. Jestem pewny, że jako stoper byłby dużo, dużo lepszy. Przysięgam także, że pamiętam słowa Franza Smudy, który mówił kiedyś, że w środku drugiej linii potrzebuje tylko takich, którzy potrafią grać w piłkę, są dobrzy technicznie, dlatego nie będzie tam wstawiał kogoś, kogo jedynym atutem jest przerwanie akcji rywala. Dlatego między innymi Smuda zrezygnował z powoływania Mariusza Lewandowskiego. I co dziwne, ten defensywny Dudka i tak jest najpewniejszy! Murawski wrócił z Rosji nie dlatego, że proponowano mu tam pełnienie funkcji kapitana i regularne występy w Rubinie Kazań. Ludovic Obraniak stracił miejsce w podstawowym składzie Lille, a przez to stylem gry bardziej zaczyna mi przypominać czterdziestolatka Romka Koseckiego , niż sprytnego, szybkiego i niebezpiecznego dla rywali piłkarza, jakim był dwa lata temu. Pozostali piłkarze niczym nie są w stanie już nas zaskoczyć. Znamy ich wszystkich. Wiemy, co może Błaszczykowski, wiemy co potrafi Peszko, znamy doskonale kłopoty i zalety Jelenia. Robert Lewandowski znakomicie się rozwija, ale w pojedynkę nie stworzy nam formacji ataku. Brakuje nam kompletnie szkieletu drużyny. Ogólnie w przygotowaniach do Euro 2012 wszystko jest przypadkowe, dziwne. Od doboru przeciwników, poprzez miejsca rozgrywania meczów, powołania, skład, skończywszy na pomeczowych wypowiedziach. Stare polskie powiedzenie "jakoś to będzie" zaczyna naprawdę zawodzić. Wszystko to firmuje Franz. Chciany i na selekcjonera mianowany przez społeczeństwo. Ze stuprocentowego poparcia kibiców zostało mu jednak naprawdę niewiele. Największym problemem naszej drużyny narodowej jest jednak brak charyzmy i charakteru u tworzących ją piłkarzy. Zostawmy już seksaferę i wspólny front przeciwko dziennikarzom, bo to tylko obłuda i strach przed żonami, czy narzeczonymi. Ale żeby po meczu nie napić się z Żewłakowem, który gra ostatnie spotkanie w narodowych barwach. Nie zaśpiewać, nie pośmiać się, podziękować? Nie mówię "upić", mówię tylko "napić". Jeżeli nie ma się "jaj", to się w sporcie niczego nie osiągnie. Oj, przepraszam - skompromituje się tylko trenera. I to jest ryzyko wszystkich naszych selekcjonerów. Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.